wtorek, 11 lutego 2014

Boże Narodzenie cz.2



Po śniadaniu wszyscy gryfoni zajęli się ustrajaniem pokoju wspólnego. Lily rozsiadła się w fotelu podrygując nogą w takt kolędy, która płynęła z radia. Nie bardzo jej się chciało pomagać innym. Siedziała cicho i przyglądała się swoim przyjaciółkom.
Liz obecnie robiła różdżką białe wzorki na szybie i znajdowała się na ramieniu Syriusza, który z kamienną miną siłacza podtrzymywał ją, aby nie spadła (choć nogi zaczynały mu już trochę więdnąć). Na środku pokoju stali Remus i Mandy. Prześcigali się w rzucaniu czarów. Co chwila wynajdywali nowe zaklęcia z kilku książek leżących na stole. Dzięki temu dekoracje wyglądały fantastycznie.
Molly i Fanny dopięły swego. Na girlandach z jedliny powieszonych nad oknami siedziało mnóstwo elfów. Syriusz nie był nadal nimi zachwycony. Gdy tylko jakiś elf zbliżył się do niego próbował go zgnieść jak muchę, ale Liz bardzo go pilnowała.
Nagle portret Grubej Damy odsunął się i do pokoju wspólnego wpadł najpierw James trzymając pod pachą czubek ogromnej choinki a potem Peter trzymający drugi koniec drzewka nad swoją głową. Ustawili je na środku z takim impetem, że o mało drzewko nie złamało się w pół. Dziewczyny zaczęły piszczeć z zachwytu a Lily tylko przewróciła oczami. James był bardzo dumny ze swojej zdobyczy. Podszedł do niej i usiadł na fotelu obok.
- Jak ci się podoba??
- Bardzo ładne – mruknęła zmuszając się do uśmiechu- Skąd je masz??
 - Tajemnica.
- Coś masz dużo tych tajemnic.
- Zdradzę ci może kiedyś…Może jak się zemną umówisz…
- To chyba nigdy- Odpowiedziała Lily uśmiechając się krzywo.
- No zobaczymy – zaśmiał się James targając sobie włosy.
Lily także się zaśmiała. Nie mogła uwierzyć, że po sześciu latach uganiania się za nią i dostawania kosza miał taką pewność. James popatrzył na nią i jakby czytał w jej myślach parsknął ponownie śmiechem. Wziął ze stojącego na stole talerza dwie mandarynki. Jedną podał jej a drugą zaczął obierać sobie.
Gdy właśnie zaczynało im się dobrze rozmawiać i znaleźli wspólny temat usłyszeli donośne łupnięcie. Zerwali się z foteli i rozejrzeli się po pokoju. Choinka stała w pionie, wszystkie dekoracje były na miejscu.
 Jedynie Syriusz i Liz leżeli na podłodze. Biedny Łapa nie wytrzymał dłużej ciężaru Liz i wylądowali razem na podłodze.
- Syriuszku!!- Zapiszczała wystraszona Liz- Trzeba było powiedzieć, że mnie nie utrzymasz!!
- Trenowałem wytrzymałość – jęknął Syriusz masując sobie nadwyrężony bark. Jak prawdziwy mężczyzna nie zdradził miną jednak aby cokolwiek go bolało.
- James!- Zawołała Liz wstając z kolan- Pomóż mi!! Zaprowadzimy go do skrzydła szpitalnego.
Podnieśli z trudem Łapę z podłogi i zawlekli do pani Pomfey. Po drodze okazało się, że Syriusz zrobił sobie coś z kostką i nie bardzo mógł iść po schodach.
- Ty głupolu!!- Lamentowała Liz.- Trzeba było powiedzieć.
- Nie martw się kochanie – uśmiechnął się Syriusz wspierając się na ramieniu Jamesa.- Byłaś dla mnie słodkim ciężarem.
- Ale ciężarem – jęknęła Liz postanawiając w duchu, że kończy ze słodyczami. Pani Pomfey, aby doprowadzić Syriusza do stanu używalności posmarowała mu ramię i kostkę jakąś żółtą, lepką mazią i kazała poczekać, aby maść wyschła. James zostawił Liz i Łapę kłócących się o to, czemu on nie powiedział, że ona jest za ciężka i powędrował w stronę wieży.
 Już był niedaleko, gdy spotkał Lily idącą w przeciwnym kierunku. Pogrążona we własnych myślach i nie zauważyła go zupełnie. Po cichu poszedł za nią. Weszła po schodach prowadzących do sowiarni i weszła do środka. Spojrzała do góry i zastanawiała się, którą sowę wysłać do rodziców. Musiała wziąć jedną ze szkolnych sów gdyż nie miała własnej.
- Możesz wziąć Silva jak nie masz swojej sowy – powiedział nagle James pojawiając się niespodziewanie za jej plecami. Lily aż podskoczyła. Odwróciła się i zmarszczyła brwi.
 - Pot…James!! Co ty tu robisz?? Nie czaj się jak wąż w pomidorach!! Śledzisz mnie czy co??
- Eee…no tak jakby… Lily westchnęła i przewróciła oczami.
James uśmiechnął się zawadiacko i pstryknął głośno palcami. Z najwyższego drążka poderwał się duży rudy puchacz i usiadł na ramieniu Jamesa. – To jest Silv. Oddaję ci go do dyspozycji.
 - No nie wiem….Moja siostra bardzo nie lubi sów…A on jest duży. Rozumiesz może ją wystraszyć.
 - Bez przesady. On nie jest wcale groźny. – Mruknął James wyjmując list z jej ręki i przymocował Silvowi do nóżki. Poczym podszedł do okna i wypuścił go na zewnątrz.
- Nie wiedziałem, że masz siostrę.
- A mam…. Chociaż ona zachowuje się tak jakby mnie nie znała. Odkąd dostałam list z Hogwartu zachowuje się jakby mnie nie było…. Bo według niej odstaję od normalności. Przepraszam, znowu się rozkleiłam…..
Lily odwróciła głowę i zamrugała szybko. Nie chciała się mazać przy Jamesie. Zawsze, gdy myślała o ich stosunkach z Petunią robiło jej się przykro. Na początku starała się jakoś to naprawić, ale po pięciu latach dała za wygraną. Nadal ją to bolało. W końcu były siostrami. Choć od pięciu lat Petunia tak się nie zachowywała.
James także odwrócił wzrok. Nigdy nie wiedział, co powiedzieć, gdy dziewczyna płakała przy min. Aż dziwne, ale zawsze wtedy odbierało mu mowę.
- Nic nie szkodzi. Czuję się wyróżniony- Szepnął i podszedł do niej bliżej.
 Nie umiał pocieszać ludzi a już szczególnie nie miał pojęcia jak pocieszyć Lily. Podszedł do niej i położył jej rękę na ramieniu.
- Chodź do wieży zobaczymy jak ubrali choinkę.- Powiedział, aby zmienić temat.
 Lily uśmiechnęła się lekko i skinęła głową. Popatrzyła na niego wilgotnymi od łez oczami. Nogi się pod nim ugięły. Nawet zapłakana i z czerwonymi oczami wyglądała pięknie. Naprawdę musiał się bardzo pilnować, aby nie pocałować jej. Chciał ją objąć ramieniem, ale odsunęła się i wyszła z sowiarni.
 Westchnął ciężko i poszedł za nią. Po drodze minęli Smarka idącego do swojego pokoju wspólnego. James udał, że nawet go nie zaważył. Jednak bardzo go korciło, aby mu coś zrobić.
- Wiesz, co Lily muszę coś załatwić…..Idź sama dogonię cię….
- O nie! – Powiedziała stanowczo Lily. – Już ja wiem, co ty musisz załatwić!
 - To nie tak jak myślisz…Ja tylko…
James zrobił w tył zwrot, ale Lily złapała go za szatę i nie zważając na protesty zawlokła do wieży. W pokoju wspólnym zastali Liz i Syriusza siedzących na kanapie. Liz starła się wynagrodzić Łapie to, że uszkodził się, gdy ją podnosił. Dogadzała mu jak mogła.
- Jeszcze cię boli Syriuszku??
- Jeszcze trochę tak…- odpowiedział Syriusz z miną cierpiętnika.
 Najwyraźniej nie miał nic przeciwko rozpieszczaniu go.
- To ja mam w sypialni czekoladę…Przynieść?? – O tak! Przydałoby się. Przyniosłaby mi ulgę w cierpieniu…
 Liz pobiegła na górę a Lily i James usiedli obok niego na fotelach.
- Symulant – mruknęła Lily patrząc na niego krzywo.
 - Ale jak mi to dobrze wychodzi… Mam same korzyści.- Zarechotał zadowolony Syriusz i znowu przybrał minę cierpiętnika gdyż Liz wróciła z dormitorium. Usiadła obok niego i zaczęła mu wtykać do dzioba kawałki czekolady.
James przełożył nogi przez poręcz fotela i przyglądał się z zazdrością przyjacielowi. Ten to miał dopiero szczęście. Liz była bardzo miłą i ładną dziewczyną. Może trochę za żywiołową i impulsywną, ale Łapa za nią szalał. I co najważniejsze ona za nim. Nie to, co on i Lily. James podejrzewał, że nawet gdyby on cały był w bandażach i gipsie Lily by go nawet nie odwiedziła a już na pewno by się nim nie opiekowała.

- Jamie ona cię obedrze ze skóry…Nie rób tego….
- Cicho siedź, bo się obudzi.
Syriusz ponownie zamknął usta śpiącej na jego kolanach Liz i zaczął się przyglądać swojemu najlepszemu przyjacielowi, który właśnie robił jedną z głupszych rzeczy w swoim życiu.
Po wigilijnej kolacji rozsiedli się w pokoju wspólnym i gawędzili. Niedługo potem dziewczyny pousypiały.
 Liz wdrapała się na kolana Syriuszowi i położywszy głowę na jego ramieniu zamknęła oczy.
Mandy siedziała obok Remusa i czytała jakąś książkę. W końcu zamknęła ją i położyła na kolanach. Odchyliła głowę do tyłu i zamknęła oczy. Już po chwili jej głowa osunęła się delikatnie na ramię Remusa. Popatrzył na nią zadowolony. Odgarnął jej czarne jak smoła kosmyki z czoła i powolutku zdjął jej z nosa okulary, które zakładała do czytania.
 Lily natomiast leżała na kanapie w pozycji półleżącej. Było tak przyjemnie i cicho. Oparła głowę na ręce i zamknęła oczy. Chciała tylko dać im odpocząć, ale gdy to zrobiła poczuła się bardzo senna. Po niedługiej chwili także odpłynęła. James obserwował jak powoli traciła świadomość. Przyglądał jej się długo. Obserwował jak zaciska mocniej powieki we śnie( pewnie coś jej się śniło) i jak podnoszą się i opadają jej piersi, gdy spokojnie i miarowo oddychała.
 Gdy stwierdził, że na pewno już mocno śpi wstał ze swojego fotela i podszedł do niej po cichu. Usiadł obok niej i miał zamiar ułożyć się wygodnie na jej kolanach. Pomimo próśb kolegów jednak to zrobił. Był bardzo ciekaw jej reakcji. Po dłuższym czasie wszyscy w pokoju wspólnym już spali.
Lily obudziła się nagle w środku nocy. Z trudem oddychała a serce waliło jej szybko. Nie pamiętała, co jej się śniło, ale nie było to nic przyjemnego. Wzięła parę głębokich oddechów i rozejrzała się dookoła. W tym momencie nasunęły się jej dwa pytania:
 Czemu zasnęła w pokoju wspólnym?
 I dlaczego do jasnej cholery Potter śpi z głową na jej kolanach??!!!
 Zrobiła gwałtowny ruch, aby go odepchnąć, ale jak się okazało to wcale nie było takie łatwe. Rozwalił się na całej kanapie a podnieść go za bardzo nie mogła gdyż swoje ważył. Westchnęła ciężko, bo nie zostało jej nic innego jak albo go zepchnąć na podłogę albo poczekać aż sam się obudzi.
 Postanowiła go jednak oszczędzić. W końcu było Boże Narodzenie i obiecała mu, że będzie dla niego miła. Spojrzała na jego twarz. Coś mu się śniło. Ciekawe, co? Mruczał coś przez sen i uśmiechał się.
Także się uśmiechnęła. Wyciągnęła spod niego swoją rękę i delikatnie przygładziła mu zawsze odstające włosy. Nie. To stanowczo do niego nie pasowało. Już się przyzwyczaiła, że zawsze miał bałagan na głowie. Zanurzyła palce w jego włosach i poczochrała je. W tym momencie James otworzył oczy. Popatrzył na nią i uśmiechnął się łobuzersko.
- Czyli jednak miałem rację….- Szepnął zadowolony.
 - Co, do czego?– Zapytała zdziwiona i szybko zabierając swoją rękę z jego czoła.
- Że ty coś jednak do mnie czujesz….Inaczej bym wylądował w trybie natychmiastowym na podłodze.
- Tylko ci się zdaje Potter.- Warknęła Lily i jednym zdecydowanym ruchem zepchnęła go z kolan.
James usiadł na podłodze z niezadowoloną miną. Poprawił sobie okulary i zmarszczył brwi. W tym momencie obudzili się pozostali.
 Chłopcy parsknęli śmiechem na widok Jamesa na podłodze. Dziewczyny nie bardzo wiedziały, o co chodzi. Mandy podniosła głowę i bardzo się zdziwiła, na kim się opierała. Oblała się delikatnym rumieńcem i uśmiechnęła się.
- Zdałem test w roli poduszki?? – zapytał Remus podając jej okulary, które cały czas trzymał w ręce.
Mand skinęła głową i bardziej spąsowiała. Liz przeciągnęła się jak kociak i objęła Syriusza za szyję. Łapa posłał triumfalne spojrzenie Jamesowi i pocałował swoją dziewczynę.
- Zanieś mnie do łóżka…- jęknęła Liz tuląc się to Syriusza.
 - Do mojego?? – Zapytał z błyskiem w oku.
 - Może być- zachichotała.– Ale pod warunkiem, że ty pójdziesz do mojego… Liz wstała z kolan Łapy, pożegnała się z nim i pociągnęła Lily i Mandy za sobą. Gdy tylko dziewczyny zamknęły drzwi swojego dormitorium chłopcy ryknęli szaleńczym śmiechem. Tylko James siedział na kanapie z rękami zaplecionymi na piersiach nadąsany.
- Wiedziałem!! – Rechotał Peter.- Zepchnęła cię!! Ja nie mogę!!
 James skrzywił się. Nie powiedział przyjaciołom, że Lily poczochrała mu włosy. Postanowił to zachować dla siebie. Remus, Syriusz i Peter poszli do męskiego dormitorium we wspaniałych humorach.
James został w pokoju wspólnym, aby uniknąć kolejnych złośliwych uwag pod swoim adresem. Przeciągnął się i oparł o siedzenie kanapy. Nagle ręką dotknął czegoś miękkiego i ciepłego. Odwrócił się i zobaczył kotkę Lily zwiniętą w kłębek na oparciu. Klęknął na kanapie, wziął ją na ręce i zaczął drapać za uchem.
 - Twoja pani nie śpi z tobą dzisiaj? – Zagadał do kota uśmiechając się pod nosem- Chętnie cię zastąpię….Zgodzisz się??
 - Niedoczekanie twoje! -Lily zeszła ze schodów i podeszła do niego.
James wstał i także się do niej zbliżył.
- Wolę Pearl niż ciebie.
 - Jestem większy i cieplejszy…- zamruczał mrużąc oczy i uśmiechając się słodko- Ogrzeję cię lepiej niż kot…
- Nie przesadzaj Potter.
- Ej miałaś mi mówić po imieniu!
- Na jedno wychodzi. Masz nie przesadzać.
- To była tylko propozycja….
 Lily zaśmiała się i pokręciła z politowaniem głową. Wzięła kotkę z jego ramion i odwróciła się, aby wrócić do dormitorium.
- Ej Lily poczekaj!
- Czemu??
- Poczekaj!- Powtórzył stopując ją ręką- Nigdzie nie idź!!
 - Nooo…dobrze, ale, o co chodzi?? Mam się bać??
James nie odpowiedział. Wbiegł na schody i zniknął za drzwiami. Przebiegł z szybkością dźwięku przez sypialnię i dopadł do swojej nocnej szafki. Remus i Syriusz, którzy próbowali nakłonić zaciekle broniącego się Petera żeby założył mysie uszy i ogon, które podarowali mu na gwiazdkę, przerwali swoje zajęcie i popatrzyli na niego zdziwieni.
James wywalił całą zawartość swojej szafki na podłogę i przeszukał dokładnie. Nie znalazł najwyraźniej tego, czego poszukiwał, bo rzucił się na łóżko, ściągnął kołdrę a potem poduszki i prześcieradło. Też nic. Wlazł pod łóżko i tam zaczął tego czegoś szukać. Po chwili wrzasnął triumfalnie, rąbnął głową o łóżko i zaczął krztusić się kurzem. Wstał cały ukurzony, ale bardo szczęśliwy i pognał do pokoju wspólnego gdzie czekała zniecierpliwiona Lily.
Syriusz zmarszczył brwi i popatrzył na kolegów a potem na łóżko Jamesa, które wyglądało jak po trąbie powietrznej i pokręcił głową. Miał dziwne przezucie, że Rogaczowi odbija.
- I na co taki miałam czekać??- Zapytała Lily starając się utrzymać Pearl na rękach.
- Proszę.
 - Co?…. co to jest??
- Prezent… Na Boże Narodzenie. No otwórz.
Lily niepewnie rozerwała złoty papier.
- Jakie ładne…- W papier zawinięte były śliczne czerwono- złote nauszniki.
- To żebym cię więcej nie trafił w ucho śnieżką jak tydzień temu.
 - Ale ja nic nie mam dla ciebie.
- Nie musisz mieć.- Zaśmiał się James, ale najwyraźniej coś chodziło mu po głowie – Jak… Jak mi dasz buzi to uznam to za prezent…
Lily zastanowiła się czy na pewno nie będzie tego żałować. Podeszła do Jamesa, wspięła się na palce i pocałowała go w policzek. Potem szybko odsunęła się do tyłu o krok i przyjrzała się mu. Wyglądał jak dzieciak, który dostał ogromną czekoladę. Uśmiechnęła się niepewnie i odwróciła. W połowie schodów odwróciła się i popatrzyła jeszcze raz na niego. Wyszczerzył się i patrzył na nią bardzo, ale to bardzo zadowolony.
 - Dobranoc James- powiedziała i położyła rękę na klamce.
- Nieee to nie będzie dobra noc!! To będzie WSPANIAŁA noc!! – Krzyknął i pognał do sypialni.
 Lily weszła do swojej i zakaszlała głośno, aby stłumić śmiech. Rzuciła kotkę na łóżko i poszła do łazienki nie zwracając uwagi na to, co mówiła do niej Liz. Odkręciła wodę i uśmiechnęła się do siebie. Aż dziwne, że tak ją to rozbawiło. „Ale jestem głupia!!” – Pomyślała.-„ Teraz Potter się już od niej nie odczepi”.
James wpadł do dormitorium jak na skrzydłach. Przeparadował przez pokój i podszedł do swojego łóżka. Nawet nie zauważył, że zamiast łóżka miał jeden wieki bałagan. Znalazł gdzieś pomiędzy tym całym zamieszaniem piżamę i poszedł do łazienki w szampańskim humorze, cicho pogwizdując i nie mogąc się przestać uśmiechać. Syriusz, który siedział na łóżku Remusa i pokazywał mu nowy komplet szachów wytrzeszczył na Jamesa oczy i rozdziawił usta w zdumieniu.
Ani jemu ani pozostałym chłopcom nie uszło uwadze, że James miał ślad szminki na prawym policzku.

sobota, 8 lutego 2014

Boże Narodzenie cz.1

- Prezenty!!!- Wrzasnęła, Lily tak, że Liz o mało nie spadła z łóżka.
 Już dłużej nie mogła wytrzymać. Obudziła się dużo wcześniej i cały czas słyszała szeleszczenie papieru, gdy tylko poruszyła nogami. Kiedy zegarek stojący na jej nocnej szafce wskazał godzinę 9.00 uznała że to już przyzwoita pora i może obudzić koleżanki.
- Lilyn ciebie już do reszty pokręciło?!!
 - No Liz zobacz!! – Krzyknęła rozsuwając kotary swojego łóżka.
 - Widzę…
Lily cieszyła się jak dziecko. Złapała pierwszy prezent i rozdarła papier.
 - Uau Liz, Mad dzięki!!
 - Nie ma, za co – ziewnęła Mandy gramoląc się spod kołdry, aby obejrzeć swoje prezenty.
 Lily dostała od przyjaciółek śliczną zieloną poduszkę. Kolejną do kolekcji. Zbierała je już od paru lat. Jej łóżko było praktycznie obłożone poduszkami. Ułożyła swój prezent koło innych i zajęła się resztą prezentów. Od rodziców i Petunii dostała nowy szlafrok, od huncwotów torbę słodyczy z Miodowego Królestwa ( sprawdziła czy nie wybuchnie lub nie przyklei ją do czegoś), a od Meg śliczną chustę na biodra z malowanego jedwabiu.
 Liz i Mand też takie dostały. Lily wstała z łóżka i przeciągnęła się. Podeszła do radia, które stało na parapecie i włączyła je, potem zawiązała sobie chustę na biodrach. Liz i Mandy też tak uczyniły, po czym zaczęły głośno śpiewać piosenkę, która popłynęła z radia. Lily jej nie znała gdyż była to jakaś czarodziejska piosenka. Gdy Liz właśnie wykonywała swoją solówkę Mandy próbowała tłumaczyć Lily, że to bardzo znana świąteczna piosenka. Przyłączyła się do nich, choć nie znała tekstu, weszła na łóżko i zaczęła skakać razem z nimi.
 Nagle łóżko Meg, na którym się wygłupiały zapadło się z głośnym trzaskiem. Wszystkie wylądowały na podłodze prawie dusząc ze śmiechu. Leżały na złamanym w pół łóżku i żadna nie miała siły, aby się podnieść. Co chwila dostawały ponownego ataku śmiechu. Były pewne, że obudziły już całą wieżę.

 Faktycznie. James właśnie śnił słodko o tym jak zdobył puchar quidditcha, gdy nagle tłum kibiców na trybunach zamiast skandować jego imię zaczął śpiewać (okropnie fałszując) jakąś piosenkę. Otworzył oczy i sięgnął po okulary. Śpiew dochodził zza ściany.
 Najwyraźniej dziewczyny urządziły sobie małe karaoke. Założył na nos okulary i zamrugał oczami. Gdy rzeczy, które były blisko stały się wyraźne ujrzał pokaźną stertę prezentów w nogach łóżka.
 Rzucił się na nie rozrywając wszystkie opakowania i oglądając dokładnie wszystkie prezenty. Znalazł tam masę słodyczy ( od dziewczyn), sweter i parę skarpetek ( od rodziców) i mnóstwo akcesoriów potrzebnych każdemu szanującemu się kawalarzowi ( od kolegów). Wstał i zaczął po kolei rozsuwać kotary łóżek kolegów.
Jego pierwszą ofiarą padł Syriusz, ponieważ jego łóżko było najbliżej i miał już na niego sposób. Podszedł do niego na palcach i dmuchnął mu w ucho. Łapa krzyknął coś o ogromnym bałwanie i otworzył oczy. James zaśmiał się i podszedł do łóżka Remusa.
 Z nim było trochę trudniej gdyż musiał szukać przez chwilę jego głowy. Zalazł ją pomiędzy prezentami. Lunio miał to do siebie, że często lądował rano z nogami na poduszce, przewieszony w szerz przez łóżko lub ewentualnie na podłodze. James pociągną go za duży palec u nogi, ale Remus tylko wierzgnął i przekręcił się na drugi bok. James obszedł łóżko dokoła i zaatakował z innej strony. Pochylił się nad uchem Remusa i przeraźliwie głośno gwizdnął. Nic. Remus warknął jak wilk podnosząc górną wargę i ukazując białe zęby, po czym nakrył się kołdrą. Rogacz westchnął i jednym zdecydowanym ruchem ściągnął kołdrę z przyjaciela.
Syriusz doszedł do siebie po koszmarze z wielkim bałwanem goniącym go po szkolnych błoniach. Przyglądał się Jamesowi walczącemu z Remusem, odpakowując powoli prezent od Liz.
James znowu pochylił się nad twarzą Remusa. Złapał go za nos odcinając mu skuteczne dopływ tlenu. Tym razem to poskutkowało Remus błyskawicznie usiadł na łóżku. James zaśmiał się triumfalnie, ale w tym momencie korzystając z jego nieuwagi Remi złapał go za ramiona i rzucił na swoje łóżko.
- Tak mnie budzisz??- Krzyknął siadając mu na plecach i wyginając rękę. – Ja ci dam!!
James poderwał się ze śmiechem zrzucając go z ze swoich pleców i zaczął się z nim tarmosić. W pewnej chwili podniósł się i rzucił się na Remusa. Ten jednak uchylił się i James trafił na podłogę. Wstał, poprawił sobie okular i już miał coś powiedzieć, gdy śpiew dziewczyn nagle umilkł i dało się słyszeć głośny trzask łamanego drewna. Spojrzeli po sobie zdumieni i parsknęli śmiechem.
- Teraz on – powiedział Syriusz wskazując na Petera, który spał na brzuchu głośno pochrapując.
 - To nie będzie łatwe.
- Panowie – powiedział James wchodząc do łazienki – kąpiel dla Jaśnie pana Glizdy zaraz będzie gotowa….
Odkręcił kurek z zimną wodą i zatkał odpływ wanny. Gdy była już pełna James otworzył szeroko drzwi łazienki. Syriusz i Remus złapali za końce prześcieradła i przetransportowali Petera nad wannę. Na znak Jamesa zanurzyli go w lodowatej wodzie.
 Peter obudził się natychmiast i zaczął wydzierać się w niebogłosy i rzucać tak, że Syriusz i Remus dłużej nie mogli go utrzymać na prześcieradle. Wpadł do wanny z głośnym pluskiem. Połowa lodowatej zawartości wanny wylała się na podłogę obmywając bose stopy pozostałych huncwotów.

 - Reparo- mruknęła Lily pod nosem. Nieszczęsne łóżko Meg od razu wróciło do poprzedniego stanu. Jej przyjaciółki zdążyły się już ubrać tylko ona była jeszcze w proszku.
- No chodź, bo już zaczynam trawić własny żołądek.- Jęczała Mandy ciągnąc Lily za rękaw piżamy. Gdy Mand to powiedziała Lily położyła rękę na swoim brzuchu i poczuła, że też jest potwornie głodna. Weszła szybko do łazienki i ubrała się. Po chwili razem zbiegły po schodach. W pokoju wspólnym natknęły się na Jamesa siedzącego na fotelu po turecku i czekającego na swoich kolegów.
- Cześ Liz! Cześć Mandy! Cześć Lily! – zawołał uśmiechając się szeroko. Dziewczyny spojrzały na Lily pytająco, ale ta tylko skinęła głową i westchnęła. – Im szykowanie jeszcze dużo zajmie, więc może pójdę z wami??
 - Dobrze …-zaczęła Liz i spojrzała nie pewnie na Lily. Lily pamiętając o ich układzie nic nie powiedziała, ale nie była zbyt zadowolona z obecności Pottera. Wyszli razem na korytarz i skierowali się do Wielkiej Sali. Po drodze omawiali szczegóły związane z ustrajaniem pokoju wspólnego. Lily mało się odzywała, co nie uszło uwadze Jamesa.
 - A ty Lily masz jakiś pomysł??- Zapytał patrzą na nią. Jej koleżanki wymieniły zdziwione spojrzenia, ale nic nie powiedziały. Choć Liz bardzo korciło, aby spytać się, co stało się wczoraj wieczorem, że nagle James zaczął mówić Lily po imieniu.
 - Eee..- Zaczęła nie zbyt elokwentnie Lily- Nie bardzo…Ja wam pomogę. Własnej koncepcji jakoś nie mam.
Weszli do wyludnionej Wielkiej Sali i usiedli przy stole Gryffindoru. Jadalnia wyglądała wspaniale. Przy końcu każdego stołu stała choinka ubrana w ozdoby w barwie każdego z domów. Za stołem nauczycielskim stały cztery wielkie choinki ubrane na złoto a pod ścianami stały wspaniałe lodowe rzeźby przedstawiające czworo założycieli szkoły. Pozostali Huncwoci pojawili się po dłuższej chwili.
 - Co za głupota by w męskim dormitorium była tylko jedna łazienka??- Powiedział Remus masując sobie ramię, które bolało go po zderzeniu z szafką, na którą popchnął ją Syriusza, gdy po raz enty walczyli o wejście do łazienki. Liz korzystając z nieuwagi chłopców pociągnęła, Lily za łokieć i zapytała konspiracyjny szeptem:
- Lil, co tak James nagle zmienił postępowanie względem ciebie??
- Zawarliśmy pokój na czas świąt. – Odpowiedziała Lily nakładając sobie na talerz kopiastą porcję jajecznicy na maśle.
 - Tylko??
 - Tak. I dobrze, bo nie mam zamiaru się na niego wściekać.
 - Czyli…co??
 - Co co?- Zapytała, Lily odsuwając sobie widelec z jajecznicą od ust.
 - No….Jednak go chyba trochę lubisz….
 - Nie bardzo…
 - Nie rozumiem.- Powiedziała Liz oburzona. Liczyła na to, że Lily zaczęła lubić Jamesa i coś zaczęła nawet do niego czuć.
- Nie musisz – zaśmiała się Mandy, która dobrze wiedziała, co Liz myślała.
 Liz spochmurniała i już nic się nie odzywała. Miała nadzieję na jakiś romans stulecia a nie pokój między wojenny. Lily przyjrzała się jej i roześmiała się na widok jej miny. Oblizała łyżkę po herbacie i dała Lizie kuksańca w żebra