niedziela, 29 grudnia 2013

Kłótnia

Huncwoci weszli do pokoju wspólnego z minami winowajców – najgorzej czuł się Syriusz. Za nimi kroczyła jak strażnik więzienny Lily.

Spotkała ich na siódmym piętrze. Wyglądali tak jakby już wiedzieli co ich czeka. Zrobiła Blackowi awanturę i kazała wracać natychmiast do wierzy.

Gdy tylko weszli zobaczyli Lizę i Meg siedzące na fotelach. Liz miała czerwone oczy od płaczu. Jak tylko z Syriusza zbliżył się do niej w oczach zapłonęły jej wściekłe ogniki. Wstała odciągnęła go na bok i zaczęła mówić coś do niego. Lily siadła obok Megan a reszta huncwotów zwiała do swojego dormitorium.

- Liz ma taką minę że stawiam na to że go wypatroszy- powiedziała Meg patrząc ukradkiem na Liz i Syriusza których rozmowa przekształciła się niezwykle szybko w kłótnię.

- O to świetnie bo brakuje mi sproszkowanego serca żaby na eliksiry- mruknęła Lily obojętnie.

- Szkoda mi jej. Tak bardzo jej na nim zależy. A on się włóczy z chłopakami i o niej zapomina. Ale wcale nie jest taki zły.

- Tak sobie wmawiaj – mruknęła Lily – jak się zadaje z Potterem to musi być kretynem. No… może jest mądrzejszy od Pottera ale tylko trochę……

- A tak w ogóle to gdzie oni byli??

- Na siódmym piętrze. Tam gdzie ich widziałam wcześniej.

- Ciekawe co….- zaczęła Meg ale urwała i zamarła. Lily która siedziała tyłem do Liz odwróciła się.

Liz była czerwona jak burak. Wymachiwała rękoma na wszystkie strony. Widać było dokładnie że jest bliska płaczu. Mówiła głośno ale jeszcze nie krzyczała. Syriusz wcale nie był gorszy. On już wrzeszczał i o mało nie oderwał się od podłogi bo tak machał łapami.

- Uuu Liz była by dobra w quidditchu- mruknęła Meg z ironią.

- Niezłe uniki. – Prawda lepsze niż nie jeden gracz w naszej drużynie. Może podsuniemy jej ten pomysł? Mandy która uczyła się w dormitorium zeszła do pokoju wspólnego by zobaczyć co się dzieje. Usiadła obok Lily.

- Jaki wynik??- zapytała klękając na fotelu i opierając brodę na oparciu fotela. Bez żadnych zahamowań przyglądała się kłócącym się.

- Na razie jest 1:1 bo zaczęli wrzeszczeć.

W tym momencie Syriusz odwrócił się i skierował się do swojej sypialni. Liz wyglądała tak jakby właśnie osiągnęła stan wrzenia.

- NIE ODCHODŹ JAK DO CIEBIE MÓWIE!!!- wrzasnęła i poszła za nim. Trzepnęła drzwiami męskiego dormitorium. Jej krzyk było słychać dość wyraźnie mino grubych ścian.

Nagle drzwi trzepnęły jeszcze raz. Po schodach stoczyli huncwoci. Prawdopodobnie zarządzili ewakuację w trybie natychmiastowym bo nie mieli na sobie czarnych szat ani tiar. Remus i Peter zdążyli zdjąć buty a James miał rozpiętą koszulę. Zbiegli po schodach potykając się i popychając nawzajem.

- Ja nie mogę….- wysapał James siadając obok Meg.- Ale Liz ma płuca. O mało szyby u nas nie popękały.

- I co dlatego tak wylecieliście?? Bo Liz trochę pokrzyczała??- zapytała Lily.

- Trochę ?? Lily… co ty mówisz? Ja na miejscu Syriusza dawno bym ogłuchł- powiedział zaskoczony Remus.

- No wiesz Remi. Ma o co- wtrąciła się Mandy – Jak on mógł ją tak olewać przez całe dwa tygodnie.

- Ale to nie jest aż taki problem- skrzywił się James.

Na górze właśnie coś walnęło o ścianę i z pewnością się rozbiło. Remus jękną. Chyba przypuszczał czego żywot zakończył Syriusz.

- Widzisz Potter a ty chcesz mieć dziewczynę- fuknęła Lily – Wy faceci jesteście wszyscy tacy sami.

- Co?? Wypraszam sobie – krzyknął James marszcząc brwi. – Ja bym nie zapominał o randkach….Na pewno.

Lily zaśmiała się. Sprawiała wrażenie że nie uwierzyła by nigdy w to co mówił. James miał jeszcze dodać coś na swoją obronę ale właśnie Liz zakończyła swój pobyt w męskim dormitorium potężnym trzepnięciem drzwi i zeszła do PW. Wszystkie dziewczyny wstały i podbiegły do niej. James zaczął zapinać koszulę dość nie równo bo wcale nie patrzył na guziki tylko na Lily przytulającą Liz.

- Niech diabli wezmą babską solidarność – wstał i pokręcił głową.- Chodźcie trzeba pogadać z Łapą.
                                                              James Potter

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz