poniedziałek, 10 marca 2014

Szlaban cz.2 i 1/2

Dziwny tytuł nie? Jest któtka i trochę nie składna ale musiałam to podzielić. Szlaban 3 bęzie jutro.

Ta notatka nie jest idealna ale zła też nie.

Zapraszam do czytania…


**************************************************************



- Pięćdziesiąt punktów jak trafisz w brzuch a sto jak trafisz w głowę. I jeszcze ci dam resztę orzeszków, bo już mi się robi od nich niedobrze.

 Lily i Megi siedziały w dormitorium na łóżku Megan. Były same, bo Liz i Mady poszły się uczyć do pokoju wspólnego. Ani Meg ani Lily nie wierzyły, że one miały zamiar się uczyć. One chyba same w to nie wierzyły.

Naprzeciwko nich na ścianie wisiało duże czarodziejskie zdjęcie przedstawiające byłego chłopaka Megan – Alana- ubranego w strój ścigającego i z miotłą w ręku. Lily narysowała na nim tarczę, choć bardzo się przed tym bronił. Rzucały w niego orzeszkami pistacjowymi. Gdy któraś trafiła go w głowę krzyczał, ale w ogóle nie zwracały na niego uwagi.

 Nagle do dormitorium wparowała Chloe. Była to starsza siostra Meg. To ona spiknęła Meg i Alana.

 - Jejku malutka!! Jak ja cię cholernie przepraszam!! To wszystko przez to, że was umówiłam!!– Krzyknęła już od progu. – Jak go dorwę to go spiorę tak że popamięta!!

- Jak tu wlazłaś?? – Zapytała Meg wkładając sobie kolejną porcję orzeszków do ust.

- Ten milutki, potargany okularnik z waszego roku mi podał hasło.

 - Potter? – Zapytała odruchowo Lily.

- Taaa. Twój chłopak nie??

- Zgłupiałaś!? – Lily aż poderwała się z łóżka.

- Przecież to ciebie z nim McGonagall przyłapała w nocy na spacerze.

 Lily nabrała powietrza, ale nic nie mogła powiedzieć. A więc już wszyscy wiedzieli, że razem wpadli. Tylko, dlaczego myśleli, że ona i Potter chodzą ze sobą? Chloe uśmiechnęła się podobnie jak Meg, gdy komuś nie wierzyła i pokręciła głową.

 Lily już dawno zauważyła jak bardzo są do siebie podobne. Tak samo miały długie blond włosy i intensywne niebieskie oczy. Megi była mimo młodszego wieku trochę wyższa od Chloe, ale miały identyczne figury modelek. I bardzo podobne charaktery. Lily przyglądała się spokojnie siostrom jak kłóciły się o to by Chloe ( która ćwiczyła karate) nie przykopywała Alanowi. Megi kategorycznie jej zabraniała. Chciała jak najszybciej zapomnieć o całej sprawie. Jej siostra jednak bardzo nalegała.

- Chloe!! Błagam daj mi już spokój!! -Krzyknęła Meg bliska płaczu.- Nie musisz mi przypominać, jaką jestem kompletną sierotą w wyborze chłopaków.

- Nie nie maleńka przepraszam….

Megi rzuciła się na łóżko i położyła głowę na kolanach Lily. Chloe walnęła się pięścią w czoło i usiadła przy siostrze.

 - Megi przepraszam…to wszystko przez moją niewyparzoną gębę.- Powiedziała głaszcząc Meg po ramieniu- Wiesz przecież, że moje usta tracą czasami połączenie z mózgiem.

- Wiem. – Powiedziała przez łzy Megi.- Stanowczo za długo cię znam.

- Ba mnie to mówisz?? Ja siebie za długo znam.

Wszystkie trzy parsknęły śmiechem. Chloe pożegnała się z dziewczynami i pognała do swojego domu. Lily i Megan zostały same. Meg nadal popłakiwała z głową na kolanach Lil. Nagle zerwała się i popatrzyła na przyjaciółkę tak, że ta zaczęła się obawiać o swoje zdrowie.

- Nie! – Krzyknęła Megi uderzając pięścią w otwartą dłoń. – Nie będę więcej ryczeć!! Lilyn musimy coś zrobić!!

- Ale….co?

 - Na przykład urządzić babski wieczór!!

- Co knujecie??- Do dormitorium weszła Mandy z dziwnymi wypiekami na twarzy. Głos jej się trochę łamał, ale nie zamierzała informować przyjaciółek o tym, że Remus gapił się na nią całe dwie godziny bez ustanku.

Meg i Lily streściły jej to, co miały zamiar zrobić. Od razu na to przystała. Zawołały Liz i ją obarczyły problemem jedzenia. Jednak nie sprawiło jej to dużego problemu.

 - Spokojnie. – Powiedziała wchodząc do łazienki. – Zaraz się tym zajmę. Mam na to sposób.

 Przebrała się w szlafrok i specjalnie nie założyła bluzki. Wciągnęła spodnie i założyła bambosze. Teraz była gotowa. Ten fortel nazwała wdzięczną nazwą „ siła wdzięku”. Syriusz zawsze się na to łapał i zawsze spełniał każdą jej prośbę. Zeszła do pokoju wspólnego i namierzyła swojego chłopaka.

Pisał coś na pergaminie. Czyżby pracę domową??

 Nie.

Syriuszek i odrabianie zadań??

Jak to się mówi niewiarygodne i nadnormalne? Tak to było dobre określenie dla tego zjawiska.

Podeszła do niego i bez ceregieli wpakowała mu się na kolana. Łapa przerwał z chęcią poprzednie zajęcie( i tak mniej zajmujące), spojrzał zadowolony na Liz i objął ją w pasie. Ona uśmiechnęła się zalotnie i schyliła się, aby go pocałować.

- Stęskniłaś się??- Zapytał.

- Przecież nie widzieliśmy się zaledwie parę minut.

- A ja już się stęskniłem. – Powiedział rozwiązując jej szlafrok.

 - Ej no, co ty! Przecież ty jest pełno ludzi. I do tego moi bracia.

 - A ma panna coś pod tym szlafroczkiem panno Tucker??- Syriusz włożył rękę pod szlafrok jej i przesuną dłonią po jej plecach.

Liz aż dostała gęsiej skórki.

– Tak też myślałem.

Liz uśmiechnęła się figlarnie i wstała. Wzięła go za rękę i poprowadziła w stronę wyjścia z pokoju wspólnego. Łapa z dużym entuzjazmem przystał na tę wycieczkę.



W między czasie Lily, Mandy i Megan przemeblowały sypialnie. Zsunęły ponownie dwa łóżka i włożyły je poduszkami z kolekcji Lily. Wszystkie się już przebrały w piżamy i włączyły muzykę. Po jakimś czasie Lily także w szlafroku podążyła do pokoju wspólnego po Pearl i książkę Mandy.

 Była już przygotowana psychicznie na Pottera.

Zawsze go spotykała, gdy szukała swojego kota. Faktycznie James leżał na podłodze przed kominkiem i spał. A na jego brzuchu zwinięta w kłębek drzemała jej kotka.

- Zdrajczyni. – Syknęła Lily do kota i podeszła jak najciszej do uśpionej parki. Kucnęła i chciała zabrać kotkę, ale ta wczepiła się w sweter Jamesa pazurami. Na swoje nieszczęście obudziła także i jego.

- Witaj kochanie. – Powiedział James przeciągając się jak kot i poprawiając okulary.

- Nie mów tak do mnie. – Warknęła Lily i schyliła się po kota.

James złapał ją za rękę i przyciągnął do siebie.

- Przestanę jak się ze mną umówisz.

- Wiesz, że to marzenie ściętej głowy. Ja na twoim miejscu bym sobie dawno odpuściła.

 - Jak codziennie na ciebie patrzę to czuję że nigdy mi się to nie uda. Cholera, czemu ty jesteś taka ładna??

Lily mimo woli zaczerwieniła się i odwróciła wzrok. James uśmiechnął się, po czym ujął ją pod brodę i przysunął do siebie jej buzię. Lily mimo oporu zamknęła odruchowo oczy i nadstawiła usta. Jednak James nie pocałował jej. Pogładził ją tylko po policzku i uśmiechnął się triumfalnie. Wstał i podał jej rękę. Lily jednak nie skorzystała z pomocy i wstała o własnych siłach. Wzięła Pearl na ręce i skierowała się do dormitorium. Jednak kot wyskoczył z jej rąk podbiegł do Pottera.

 - Widzisz już nawet twój kot mnie bardziej lubi od ciebie.

 - Pearl chodź tu, bo cię przerobie na szczotkę, bo butelek!

- Nie idź do niej.- Powiedział James biorąc kotkę na ręce i drapiąc ją po brzuchu.- Twoja pani jest nie dobra. Dziś śpisz u mnie. A wrócisz do niej jak się ze mną umówi.

To mówiąc usadowił ją sobie na ramieniu i poszedł do swojej sypialni. Lily zła na kotkę chwyciła książkę, którą Mandy zostawiła i poszła na górę. Tam czekały na nią już jej przyjaciółki. Liz nadal nie było.

- Gdzie twój kot?? – Zapytała Megi szukając czegoś w szufladzie swojej szafki.

- Potter go porwał i zażądał okupu.

 Mady i Meg parsknęły śmiechem. Lily też się uśmiechnęła.



- Syriusz….Syriuszku…

- M?

Łapa przestał całować Liz po szyi i spojrzał na nią.

 - Zrobisz coś dla mnie??

- Co tylko zapragniesz.- Szepnął i ponownie zajął się paskiem jej szlafroka.

Liz uśmiechnęła się do siebie i zanurzyła palce w jego ciemnych włosach. Syriusz nie przestawał jej całować. A trzeba było przyznać, że robił to cudownie. Najchętniej nie pozwoliłaby mu przestać. Pierwszy raz pocałował ją, w walentynki dwa lata temu.

Sceneria była bajkowa.

Wszędzie śnieg.

Na ziemi, drzewach i na ich ubraniach.

I białe róże.

 Na pierwszy rzut oka Black nie wyglądał na osobę romantyczną. Ale był. I to bardzo. Wtedy on i jego koledzy urządzili sobie bitwę śnieżną. Natarli każdą po kolei śniegiem. On jednak odciągnął ją na bok i wręczył kwiaty. Poszli się przejść wzdłuż zakazanego lasu. Syriusz w pewnej chwili objął ją w pasie i przytulił. Dobrze, że ją wtedy trzymał, bo nogi miała jak z waty. W końcu zatrzymali się na jakieś polance i usiedli na dużym kamieniu.

 Spojrzeli na siebie i już po chwili tonęli w najsłodszym i najmocniejszym pocałunku, który trwał i trwał.

Liz na wspomnienie tego zdarzenia przytuliła się do niego mocniej i zarzuciła mu ręce na szyje i spojrzała głęboko w oczy.

 Łapa korzystając z tego, że jego dziewczyna miała zajęte ręce rozwiązał jej szlafrok i próbował rozpiąć koronkowy stanik. Liz zaczęła się śmiać i odsunęła go od siebie.

- Liza…

- Nie kochanie…..- Powiedziała zawiązując szlafrok. – Musimy iść załatwić żarcie na nasz babski wieczór. Dziewczyny już na mnie czekają.

- To poczekają jeszcze trochę. – Mruknął Syriusz odgarniając jej czekoladowe włosy z karku i całując ją namiętnie.

- Ale…

 Syriusz objął ją w pasie i przejechał ręką po udzie. Potem ponownie rozwiązał szlafrok. Liz przygryzła wargę i zamknęła oczy. Uwielbiała swoje przyjaciółki, ale argumenty jej chłopaka były bardziej przekonujące. Odwróciła się do niego twarzą i poluzowała mu krawat. Potem uśmiechnęła się i pogłaskała go po policzku.

 - To co idziemy? –Zapytał Syriusz.

 - Dziewczyny mogą zaczekać jeszcze trochę……



 - Nareszcie jesteś!!

- Przepraszam dziewczyny. Syriusz…- zaczęła się tłumaczyć Liz, ale dziewczyny nie dały jej skończyć.

Wyrwały jej jedzenie z rąk i porozkładały na łóżkach. Potem wtajemniczyły ją w plan odmienienia Megi. Pożyczyły od starszej od nich od dwa lata Linsday farbę do włosów. Postanowiły z Meg zrobić ciemniejszą blondynkę. Posadziły bohaterkę wieczoru na krześle pośrodku pokoju i zmoczyły jej głowę. Potem wylały prawie całą zawartość buteleczki na głowę Megi. Farbę nakładała Mandy. Tylko ona miała do tego cierpliwość.

 Lily nienawidziła precyzyjnych prac. Zawsze bała się, że coś komuś zrobi. Odkąd Megan pożyczyła jej książkę z zaklęciami, dzięki którym mogła się szybko uczesać i umalować nie traciła na to czasu. Potem poszła na drugi ogień Liz. Megan w turbanie na głowie umalowała ją i uczesała. Liz wyglądała fantastycznie ze spiętymi w kok czekoladowymi lokami i makijażem. Lily pozwoliła zrobić sobie makijaż, ale przed farbowaniem włosów bardzo się broniła.

- I jak Megi?- Zapytała Lily wchodząc do łazienki, aby przyjrzeć się nowemu kolorowi włosów przyjaciółki.

- Wyśmienicie. No jestem już teraz brunetką, więc zajmiemy się małą Mady.

Mandy, która siedziała na łóżku i zajadała się lodami podniosła zaniepokojona głowę.

Nigdy się nie malowała a co do włosów to miała ich tak dużo, że zaplatała je w dwa warkocze sięgające do pasa. Złapały ją i zawlokły do łazienki. Tam ją umalowały i podcięły trochę włosy. Mandy krzyczała i wyrywała się, ale to im nie przeszkodziło. Po paru minutach Mandy spojrzała w lustro i aż się przestraszyła.

- Łał…ale wam to wyszło…

- No teraz nic tylko poderwać Remusa nie Mady??

 Mandy na te słowa spłonęła rumieńcem.

- No nie zaprzeczysz, że ci się podoba??

 - Świnio!! Skąd o tym wiesz??

 - Analiza, obserwacja, dedukcja….-Powiedziała Lily z przebiegłym uśmiechem.

Balowały do późnej nocy. Najpierw zjadły lody a potem Lily i Mandy opowiadały pozostałym romantyczne filmy, jakie oglądały w mugolskiej telewizji. Skończyły grubo po północy.



- Chyba mają dobrą zabawę nie??

 Zza ściany, co chwila słychać było salwy śmiechu. James siedział niespokojnie na łóżku nasłuchują każdego odgłosu zza ściany. Pearl usadowiła mu na głowie i prychała, gdy się wiercił. W końcu zeskoczyła z łóżka i zaczęła się dziwnie przyglądać Peterowi. Glizdogonowi wyraźnie się to nie podobało.

- Jim….Zabierz tego futrzaka…On na mnie dziwnie patrzy…

- E nie przesadzaj. Poza tym to jest ona.

- A skąd JĄ wytrzasnąłeś??- Zapytał Syriusz ścierając szminkę Liz z policzka.

 - To kotka Lily. Porwałem ją.

- A okup??- Zapytał Remus znad książki.

 - Randka ze mną…

- Cwany jesteś.

 Chłopcy położyli się dość wcześnie. Jednak James nie mógł zasnąć. Głaskał cały czas Pearl, ale myślami był zupełnie gdzie indziej. Do zakończenia szlabanu zostało im jeszcze jeden dzień pracy społecznej. Plan Jamesa wziął w łeb. Stało się tak jak od początku przewidywał Remus, że ta cała akcja jest z góry skazana na niepowodzenie. James za bardzo wierzył w swój urok i wydawało mu się, że Lily w końcu mu ulegnie. Niestety mylił się. Już powoli kończyły mu się pomysły jak zdobyć Lily. Gdy pytał czy się z nim umówi już machinalnie odpowiadała „nie”.

„OK.”- Pomyślał James- „ Jutro coś zrobię!! Lily albo śmierć!!”

To nie był żart.


4 komentarze:

  1. Wow
    Naprawde niesamowicie piszesz: *
    Kocham Cię za to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Woow. Szkoda, ze krotki > . < ale kolejny juz niebawem! :3

    OdpowiedzUsuń
  3. retyyy ta Lily to ma dopiero szczescie…:P super piszesz!! naprawde masz cudownego blogaska. z niecierpliwościa czekam na kolejne opowiadamko.

    OdpowiedzUsuń