czwartek, 6 marca 2014

Zakazany las cz.2

Noc była jasna, ale w lesie było bardzo ciemno. Światło księżyca bardzo rzadko prześwitywało przez gęste gałęzie drzew. Ani śladu chłopców. Nie było ich nawet słychać. Szła głębiej i głębiej. Z każdym krokiem traciła odwagę. Nigdy nie bała się ciemności, ale teraz zaczynały jej się przypominać wszystkie horrory, które oglądała z koleżankami, gdy jeszcze chodziła do mugolskiej szkoły. Było bardzo zimno i wiał lodowaty wiatr. Żałowała, że zapomniała wziąć szalika albo, chociaż czapki. Naciągnęła rękawy na dłonie i zaczęła je pocierać, aby je trochę ogrzać.

Minęła ogromne drzewo i zatrzymała się gwałtownie, ponieważ zdawało jej się, że usłyszała jakiś dźwięk. Może to był tylko szelest liści na wietrze albo jakiś ptak, ale wstrzymała oddech i zaczęła nasłuchiwać. Nic już więcej nie usłyszała.

„ Chyba zacznę prowadzić rejestr najgłupszych rzeczy, jakie zrobiłam.” – Pomyślała i zrobiła krok w tył.

 Była pewna, że gdy tylko się odwróci zobaczy zamek i dzięki światłom wróci spokojnie i bez problemu do szkoły. Jednak grubo się myliła. Zaszła za daleko, aby widzieć zamek. Powoli zaczęła ją ogarniać panika. Nagle chmury zakryły księżyc. Została pozbawiona ostatniego źródła światła. Stała w egipskich ciemnościach i przeklinała się w duchu za to, że z tego pośpiechu nie wzięła różdżki. Zakręciła się wokół własnej osi. Nie miała pojęcia, z której strony przyszła. Po chwili namysłu wybrała jej zdaniem najbardziej właściwy kierunek i zaczęła powoli iść. Starała się stąpać jak najciszej. Bała się nawet, że głośne oddychanie może sprowadzić na nią kłopoty.

Nagle ponownie usłyszała jakiś dźwięk. Był o wiele głośniejszy i bliższy. Nawet się nie obejrzała. Puściła się biegiem przed siebie. Biegła tak szybko, że straciła obrany kierunek. Co trochę potykała się o wystające korzenie i kamienie. Małe gałązki smagały ją po twarzy.

Wpadła na jakąś polanę i zatrzymała się opierając plecami o drzewo. Serce waliło jej jak szalone, z trudem łapała oddech. Do oczu napłynęły jej łzy. Nie mogła uwierzyć w swoją głupotę. Próbowała się uspokoić i zacząć logicznie myśleć. Jednak to przychodziło jej z wielkim trudem. Nagle gdzieś w oddali usłyszała odgłos jakby kroków.

 Wyraźnie słychać było trzeszczący śnieg pod tego czegoś ciężarem. Ogarnął ją paraliżujący strach. Przywarła plecami do pnia drzewa i nie mogła się poruszyć. To coś zbliżało się. I wcale nie było daleko. Przeciwnie. Było, co najwyżej o kilkanaście stóp. Słyszała od chłopców okropnie historie o stworach żyjących tu w lesie. Wydawały jej się głupie, ale teraz czuła, że właściwie wszystko może się zdarzyć.

Nagle dźwięk ustał. Jednak czuła, że jest to niedaleko. Stoi i patrzy na nią. Z trudem łapała powietrze. Czuła wielki ucisk w piersiach. To coś w każdej chwili mogło się na nią rzucić. Przygryzła wargę, aby głośno nie krzyknąć. Modliła się tylko, aby to nie był wilkołak albo coś innego, co mogłoby ją zranić lub zabić. Odgłos ucichł. Zaczęła ponownie nasłuchiwać. Jednak nic już nie słyszała. Tylko ciszę. Tak głęboką i gęstą, że miała wrażenie, że zaczyna się dusić. Z napięcia zaczęła tarmosić rękaw płaszcza.

Księżyc wyszedł zza chmur oświetlając jej bladą mimo mrozu twarz. Każdy nawet najmniejszy mięsień w jej ciele był napięty do granic możliwości. Trwało to tylko krótką chwilę, ale dla niej ona dłużyła się nieznośnie. Jakby trwała wieki.

Zrobiła mały krok w bok, aby w razie, czego mieć szansę ucieczki. Nagle usłyszała cichy odgłos podobny do dźwięku łamanej suchej gałęzi, gdy ktoś na nią stanie. W tej chwili poczuła, że jej rozum zaczął na trochę funkcjonować i każe jej się stąd natychmiast wynosić.

Szybko się odwróciła i znowu zaczęła pędzić. Adrenalina w jej organizmie znacznie przekraczała normę. Nic, oprócz strachu nie czuła w tym momencie. Czuła się jak w jakimś kiepskich horrorze. To coś jednak nie dało za wygraną. Dokładnie słyszała, że ją goni. I to nawet było blisko. Wcześniej wydawało się, że słyszy odgłos dwóch nóg. Jednak teraz wyraźnie słyszała tętent kopyt. Jakby goniło ją jakieś zwierze. Włosy zjeżyły się jej na głowie, gdy o tym pomyślała.

 Nagle przed sobą ujrzała światła zamku. Bardzo ją to ucieszyło. Wybiegła z lasu i popędziła przez błonia do drzwi wejściowych. Wpadła do środka nawet nie patrząc za siebie. Była pewna, że nie wyjdzie z zamku już nigdy po zmroku.



James stanął w osłupieniu i nie wierzył własnym oczom. Po środku polany stała blada i wystraszona Lily. Odłączył się od przyjaciół, ponieważ wyczuł czyjąś obecność. Łapa, który także to czuł, odciągnął Remusa z dala od tego miejsca i pozwolił Jamesowi sprawdzić, co się dzieje. Zmienił się w człowieka i podszedł jak najbliżej.

 Nie spodziewał się jednak, że zobaczy tu Lily. Starał się iść jak najciszej, ale w lesie panowała grobowa cisza, że nawet skrzyp śniegu pod jego stopami był za głośny. Gdy doszedł do polany zatrzymał się. W tej chwili księżyc wyszedł zza chmury. Przez chwilę stał i myślał, co ma zrobić. Wyglądała na przerażoną. Cała drżała i oddychała bardzo ciężko. Patrzyła prosto na niego, ale prawdopodobnie nie mogła go dostrzec, ponieważ stał w cieniu drzew. Nie miał pojęcia, co ona tu robi. Jakim sposobem się tu znalazła i w ogóle wyszła z zamku? Po chwili namysłu zrobił krok do przodu.

Chciał podejść do niej powoli i uspokoić. Pech chciał, że nastąpił na jakąś suchą gałąź, która złamała się z trzaskiem pod jego ciężarem. Lily, gdy tylko to usłyszała odwróciła się i pognała przed siebie. James walnął się ze złością pięścią w czoło i zmienił się na powrót w jelenia i zaczął ją gonić. Nie był pewny czy powinien to robić gdyż mógł jeszcze bardziej ją nastraszyć. Był na nią zły, ponieważ domyślił się, że chciała ich złapać na wychodzeniu ze szkoły. Biegli dość szybko.

Zadziwiające, co strach robi z człowiekiem. Normalnie pod postacią jelenia prześcignąłby ją już z dwa razy a teraz nie mógł jej dogonić. To tylko świadczyło o tym, że Lily już nieźle była nastraszona. Dobrze jej tak. Mimo że bał się o nią nie mógł się opanować. Najchętniej nawrzeszczałby na nią.

 Po co się pchała do lasu sama i to jeszcze w środku nocy?!

 Co chciała udowodnić?

Że jest tak samo jak oni odważana??

To chyba było najgłupszy z jej pomysłów. Następnym razem jak będą się wybierać na nocną eskapadę przywiąże ją do łóżka żeby za nimi nie polazła. On na jej miejscu na pewno by nie wpadł na tak idiotyczny pomysł. Siedziałby w sypialni i nie wtykał nosa w nie swoje sprawy. Lily wypadła z lasu i popędziła do szkoły. Poczekał na brzegu lasu, aby w razie, czego go nie zobaczyła i pobiegł za nią. Przed drzwiami zmienił się znowu w człowieka i wpadł do środka. Wbiegł po schodach w Sali wejściowej i skierował się do wieży Gryffindoru. Jednak, gdy tylko wypadł zza zakrętu natknął się na woźnego trzymającego wyrywającą się Lily za rękę. Na jego widok twarz Flicha wykrzywiła się w grymasie, który prawdopodobnie był jego uśmiechem.

 - Proszę, proszę….Chyba mamy kłopoty, co??

James jęknął. Peleryna niewidka została pod Bijącą wierzbą.



Usiedli na fotelach w gabinecie McGonagall czekając na jej przybycie. James cały czas patrzył na Lily. Nawet na niego nie spojrzała. Cała drżała i była blada jak papier. Zapewne obawiała się, że konsekwencje tej nocnej wyprawy mogą myć tragiczne. Nadal nerwowo tarmosiła rękaw płaszcza. On rozsiadł się na fotelu. To była już dla niego nie pierwszyzna. Choć jeszcze nigdy nie znalazł się tu o pierwszej w nocy to nie bardzo się tym przejął. A przynamniej próbował tego nie pokazać. Sam nawet nie zauważył, że z dwa razy nerwowo potargał sobie włosy, co nie uszło uwadze Lily i doprowadziło ją do furii. Po chwili do gabinetu wpadła ich opiekunka w kraciastym szlafroku i miną podobną do rozwścieczonego Ogniomiota Chińskiego.

Stanęła przed nimi i zmierzyła wzrokiem, który gdyby mógł zabiłby ich na miejscu. Jego omiotła tylko spojrzeniem natomiast na niej zatrzymała zdziwione spojrzenie. Faktycznie widok Lily na dywaniku u wicedyrektorki był bardzo niezwykły. James nie bał się tego spojrzenia, ale Lily na jej widok miała ochotę zemdleć. Wstrzymała oddech i czekała na to, co powie nauczycielka.

 - Podejrzewam, że nie macie sensownego i elokwentnego wyjaśnienia na to, dlaczego wałęsaliście się po szkolnych błoniach w środku nocy!- Prawie krzyknęła a jej nozdrza znacznie się rozszerzyły- Panno Evans nie spodziewałam się tego po pani.

Lily jęknęła cicho i spuściła głowę. James kompletnie nie rozumiał jej zachowania. Przecież to nie taka tragedia.

- Wiem, że po panu Potterze można się prawie wszystkiego spodziewać, ale… – Pani profesor ja…- zaczęła Lily, ale nie skończyła, bo przecież nie mogła przecież powiedzieć, że poszła szpiegować kolegów z klasy. Nauczycielka jednak nie zdawała się nie usłyszeć tego, co próbowała powiedzieć Lily.

- Jeżeli macie zamiar umawiać się na randki to mi nic do tego…

- To nie była randka! – zaprzeczyła wojowniczo Lily podnosząc głowę. – Ja bym się na pewno nie….

- Ale róbcie to w dzień a nie o pierwszej w nocy!- Dokończyła nauczycielka po raz kolejny ignorując Lily.

 - Pani profesor..- Powtórzyła już głośniej dziewczyna.

- Proszę mi nie przerywać panno Evans!

- Ale…

- Dość! – McGonagall była wyraźnie wściekła.- Każde z was traci po 50 punktów.

- Nie pani profesor…

- To jest nie odwołalne! Wasze zachowanie było karygodne. Nie macie prawa wychodzić ze szkoły. Zwłaszcza teraz… Zostaniecie ukarani aresztem a teraz marsz prosto do łóżek. Szybko, bo was jeszcze za ręce tam odprowadzę. To się po prostu w głowie nie mieści!



 Wyszli z gabinetu i bez słowa skierowali się pod obraz Grubej Damy. Gdy byli już blisko James nie wytrzymał i w końcu się odezwał. – To wszystko przez ciebie.

– Warknął nie patrząc na nią.

Przystanęła i wytrzeszczyła na niego oczy. Kompletnie nie wiedziała, co powiedzieć. – Po coś polazła to lasu? Nie mogłaś siedzieć na tyłku w dormitorium??!!

Normalnie się na nią wydzierał. Czuła się głupio, bo mówił prawdę i to było najbardziej wkurzające. Po raz pierwszy w myślach, ( ale tylko w myślach) przyznała mu rację. Ale to nie oznaczało, że będzie siedzieć cicho i pozwalać mu na ochrzanie jej jakby była jego córką.

- A ty, co tam robiłeś?? Ciebie także nie powinno tam być!

 - To moja sprawa, co robię!! Musiałem coś zrobić! Poza tym gdybym cię nie gonił nie wpadlibyśmy!

- No tak! Jakiś ty rycerski!! Lepiej mnie zostawić a samemu zwiać nie??!!– Wrzasnęła ledwo dysząc ze złości. – Pewnie! Po jaką cholerę mnie goniłeś. Mało zawału nie dostałam!!

- TO PO, JAKĄ CHOLERĘ SIĘ PCHAŁAŚ TO TEGO LASU!!

 - NIE WYDZIERAJ SIĘ NA MNIE, BO SAM PIERWSZY TAM POLAZŁEŚ!!

James aż trząsł się ze wściekłości. Dłonie zacisnął w pięści. Gdyby nie była dziewczyną to by jej z pewnością przyłożył. Zamknął oczy i aby się trochę opanować i wziął głęboki oddech.

 - Czy dochodzi do ciebie, że miałem BARDZO ważny powód, aby tam iść? I następnym razem nie wtykaj swojego wścibskiego nosa w nie swoje sprawy. Proszę. Czy potrafisz to rozumieć??- Powiedział przez zęby z nadal zaciśniętymi powiekami.

 Lily prychnęła pogardliwie, odwróciła się na pięcie i odeszła szybkim krokiem. Podała hasło Grubiej Damie i przeszła przez dziurę za obrazem. Wściekły James podążył za nią. Weszła do swojego dormitorium bez słowa.

 „ I niech tam siedzi.” – Pomyślał ze złością James.- „ Gdy tam jest przynajmniej nie może zrobić nic głupiego”

. Wszedł na do siebie na górę. Podszedł do swojego łóżka. Złapał poduszkę i z całej siły cisnął nią o ścianę. Walną parę razy pięścią w ścianę i kopnął z całej siły swoją nocną szafkę przewracając rzeczy stojące na niej. Jęknął głośno i złapał się za stopę podskakując na jednej nodze.

 Położył się na łóżku i głośno westchnął. Potarł dłońmi twarz i zamknął oczy. O powrocie do przyjaciół nie było mowy. Nie miał mapy ani peleryny. Na pewno znowu by wpadł. Leżał tak dłuższą chwilę słuchając szmeru rur. Lily na pewno się myła. Gdy szum ustał usłyszał ciche łkanie. Wstał i poszedł do łazienki. Przystawił ucho do ściany, która stykała się z damską łazienką i zaczął nasłuchiwać.

Lily weszła cicho do sypialni i od razu skierowała się do łazienki. Wzięła szybki prysznic i owinęła się ręcznikiem. Oparła się o umywalkę i przejechała dłonią po twarzy. Teraz dopiero mogła odreagować to, co się stało. A działo się tyle, że czuła się zmęczona jakby nie spała od paru dni. Było jej potwornie wstyd z powodu tego, co się stało w lesie i tego jak zareagowała Mcgonagall. Była przecież prefektem i mimo że to się zdarzyło po raz pierwszy czuła, że nauczycielka straciła do niej zaufanie. Usiadła na podłodze, objęła kolana rękami i zaczęła płakać. Chciało jej się od dawna, ale powstrzymywała się, bo nie miała zamiaru mazać się przy Potterze. Cały czas miała wielką gulę w gardle. Czekał ją jeszcze szlaban z tym palantem. Bała się, że będzie musiała wszystko tłumaczyć przyjaciółkom. Była pewna, że zrobią jej kazanie na temat idiotycznych zachowań. Szczególnie Mandy. Na pewno będzie na nią wściekła za te punkty. Jak cała reszta domu.

 Nagle zza ściany dało się słychać dźwięk tłuczonego szkła. To James wściekł się na siebie, że Lily płacze przez niego. Grzmotnął z całej siły pięścią w lustro tak, że rozprysło się na kawałki. Złapał się za dłoń, aby powstrzymać obfite krwawienie. Owinął ją szybko w ręcznik Remusa i wybiegł z łazienki. Dopadł do szafki Syriusza i zaczął szukać maści, którą przyjaciel używał, gdy się skaleczył. Zakrwawił mu połowie rzeczy zanim ją znalazł. Obsmarował sobie całą dłoń i owinął ją ponownie w ręcznik po chwili po powinno nie być skaleczeniach. Postanowił, że podziękuje Łapie za to, że trzymał ten klajster, bo prędzej by się wykrwawił niż poszedł do skrzydła szpitalnego. Wrócił do łazienki i naprawił lustro. Potem upchnął zakrwawione ciuchy do kosza na brudną bieliznę i przebrał się w piżamę.

- Matko, jakim ja jestem idiotą….- Mruknął do siebie ścierając krew z podłogi. Lily słyszała jak James rozwala coś za ścianą a potem jakieś poruszenie. Nie była ciekawa, co on wyprawia. Jak dla niej mógł się nawet pociąć. Ubrała się w koszulę nocną i wyszła z łazienki. Położyli się w łóżkach około trzeciej. Żadne nie mogło spać. Przewracali się z boku na bok i po raz kolejny śledzili w myślach całe zajście. Obydwoje czuli to samo. Chcieli, aby ta męcząca noc już się wreszcie skończyła, ale też żeby dzień nie nadchodził tak szybko, bo mógł być jeszcze gorszy.


3 komentarze:

  1. *.* Jak James sie wsciekl! Jeju. Rozdzial wpaaaanialy~! Siedze jak na szpilkach, i czekam na kolejne rozdzialy! :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz świetnie! bez tej gwary ulicznej, która dominuje na wielu blogach o L.E. Poza tym oddajesz klimat Hogwartu i doskonale podkreślasz charaktery postaci.. tak trzymaj

    OdpowiedzUsuń
  3. 43 year-old Business Systems Development Analyst Minni Gallo, hailing from Chatsworth enjoys watching movies like Planet Terror and Shooting. Took a trip to Historic Area of Willemstad and drives a Viper. Idz tutaj

    OdpowiedzUsuń