wtorek, 11 marca 2014

Szlaban cz.3 ostatnia

Lily podniosła głowę z poduszki i rozejrzała się po pokoju. Panował tu sakramencki bałagan. Dziewczyny jeszcze spały. Liz spała na boku, ściskała oburącz poduszkę i wydymała seksownie usta ( najwyraźniej całowała się z Syriuszem przez sen). Mandy spała na brzuchu przykryta peleryną czarnych włosów. Cały czas mruczała coś niewyraźnie. Meg natomiast leżała rozwalona na swojej połowie łóżka. Każda jej kończyna była pod innym kontem. Blond- brązowe włosy rozsypały się jej po całej poduszce. Przy ciemniejszych włosach jej twarz wyglądała trochę blado.
Usiadła na łóżku i przeciągnęła się. Potem wstała i powlokła się do łazienki. Nie bardzo chciało jej się wstać. Położyły się piekielnie późno. Przemyła zapuchnięte oczy zimną wodą i przyjrzała się swojemu odbiciu. Miała gigantyczne cienie pod oczami. Szybko ubrała się i uczesała wolała nie patrzeć na siebie. Wyszła z pokoju i popatrzyła na zegarek.
- Eee dopiero dziesięć po ósmej….CO??? O cholera!! Ej dziewczyny ZASPAŁYŚMY!!!
Liz i Mandy zerwały się od razu. Zaczęły szukać w popłochu ubrań i doprowadzać się do stanu używalności. Nad Megi trzeba było popracować, ale i tak wstała w miarę szybko, gdy do niej dotarło, że od dwudziestu minut powinny być w klasie transmutacji. Wyszykowały się w rekordowym czasie i pognały na lekcję. Wbiegły na piąte piętro potykając się i popychając. Wpadły do klasy w wielkim stylu i z wielkim hukiem. Wszystkie głowy odwróciły się w ich stronę.
- Dziewczęta!!- Krzyknęła zirytowana nauczycielka. – Wasze spóźnienie jest naganne. Gryffindor traci przez was…
- Pani profesor błagam….My po prostu zaspałyśmy…
- Prosimy…
- Błagamy…
 Nauczycielka spojrzała na nie zdziwiona. Faktycznie nie wyglądały najlepiej. Potargane, z cieniami pod oczami i w krzywo zapiętych szatach. Musiała chyba pomyśleć, że uczyły się do późna, bo westchnęła tylko z politowaniem i wskazała im ich miejsca. Dziewczyny ucieszone usiadły w ławkach i wyciągnęły książki. Lily złapała się za brzuch i poczuła ssanie w żołądku. Nic nie jadła od nocy. Liz siedząca obok chyba odczuwała to samo.
James był niezadowolony, że im się upiekło. Gdyby to oni tak wpadli na pewno straciliby po dziesięć punktów na łebka. Nie mógł usiedzieć na lekcji. Spojrzał na profil Lily i uśmiechnął się. Czuł, że dziś uda mu się zrealizować swój plan. Był bardzo zdeterminowany. Uśmiechnął się do siebie i wrócił do zamieniania sznurka w węża.
Na wróżbiarstwie Lily z trudem powstrzymywała się, aby nie zasnąć. Była taka niewyspana. Jej przyjaciółki także mały średni kontakt z rzeczywistością. Liz i Megi siedzące przy jednym stoliku zamiast wróżyć sobie z fusów piły powoli herbatę i rozmawiały szeptem. Mandy siedząca przed nią oparła głowę na dłoni i zamknęła oczy. Nagle za jej plecami pojawiała się nauczycielka wróżbiarstwa.
- Lilyanne!
 - T-tak pani profesor?? – Zapytała nieprzytomna Lily.
 - Może powiesz, co zobaczyłaś w filiżance Amandy??
 - Eee….noo. Fusy??
 Cała klasa ryknęła śmiechem. Lily spuściła głowę i przygryzła wargi, aby się nie śmiać. Profesor Hoyle popatrzyła na nią marszcząc brwi.
 - Widzę Lilyanne, że nie bierzesz na poważnie moich lekcji. Postępujesz głupio. Niema nic ważniejszego od przepowiadania przeszłości. To jest spojrzenie w głąb siebie i zrozumienie swojego prawdziwego przeznaczenia. Na tym opiera się całe twoje życie dziewczyno. Przecież najważniejsze jest to, co cię dopiero spodka. Użyj swego wewnętrznego oka. Czy nadal nic nie widzisz??
- Z całym szacunkiem pani profesor, ale ja nadal widzę fusy. Może trochę są bardziej mokre i rozmiękłe…
Nauczycielka wyrwała jej filiżankę i zaczęła ją dokładnie oglądać. Ona widziała tam mnóstwo rzeczy. Przepowiedziała Mandy całą jej przyszłość wraz ze śmiercią i życiem poza grobowym. Lily spojrzała sufit a potem na Mandy. Ta nie mogła się już dłużej powstrzymywać od śmiechu. Wsadziła sobie rękę do ust i próbowała się także nie zakrztusić. Reszta klasy siedziała cicho, ale co chwila słychać było pojedyncze parsknięcia. Huncwoci prawie płakali ze śmiechu widząc minę Lily. Wykład nauczycielki skończył się dopiero po dzwonku. Gdy pozwoliła im odejść cała grupa rzuciła się, aby podziękować Lily za zajęcie jej i powstrzymanie przed przepytywaniem ich.
 Lekcja zaklęć ze ślizgonami była dla niego okazją do rozerwania się. Szczególnie, że Lily nie kontaktowała za dobrze i zapewne nie będzie miała nic przeciwko temu. James spojrzał na Lily i skierował różdżkę w stronę Smarka. Wypowiedział cicho zaklęcie i już po chwili spodnie Smarka pękły w kroku. Syriusz chętnie przyłączył się do Jamesa. Strzelił jakimś zaklęciem w Snapea. Jego sznurówki zaplątały się, krawat obwiązał się w koło jego głowy i już po chwili Smark leżał jak długi na podłodze. Cała klasa ryknęła śmiechem. Profesor Flitwick próbował ich uspokoić, ale nie mógł się przekrzyczeć przez cały gwar. Lily nawet nie podniosła głowy. James lubił jak była niewyspana. Gdy zadzwonił dzwonek na obiad zebrał szybko swoje rzeczy i w towarzystwie Syriusza i Petera popędził na dół.
 Wszedł do Wielkiej Sali usiadł bok Remusa, który wcale nie zwracał uwagi, co jadł. Wpatrywał się tylko w Mandy. Ona spuściła głowę i rzucała mu ukradkowe spojrzenia spod rzęs. James pomyślał, że chyba Remusowa metoda jest lepsza od jego własnej. Choć on nie umiałby się bawić w takie podchody to coś mu mówiło, że większe jest prawdopodobieństwo, że Remi i Mandy będą razem, niż że Lily go polubi.

 Lily spojrzała na duży zegar stojący w pokoju wspólnym. Miała jeszcze parę minut do rozpoczęcia szlabanu. Podała swoją torbę Liz i skierowała się do gabinetu McGonagall. Pottera nigdzie nie było widać. Szła sama korytarzem i modliła się, aby nie spotkać po drodze Irytka. Nagle usłyszała coś za sobą. Odwróciła się, ale nikogo nie było. Przyśpieszyła kroku. Obejrzała się jeszcze raz. Nic. Nagle przed nią pojawił się Potter. Lily wydała z siebie zduszony okrzyk.
 - Co Evans? Przestraszyłem cię?
- Nie. Wcale. Krzyknęłam, bo nie wiedziałam większego idioty od ciebie. – Mruknęła Lily.
 Ominęła go i zapukała do drzwi gabinetu nauczycielki. James uśmiechną się i staną obok niej. Dostali za zadanie przepiać jakieś papiery dla bibliotekarki. Udal się więc do biblioteki i zasiedli przy stoliku w kącie sali.
 Lily nie bardzo zwracała uwagę na sens tego co przepisuje. Potwornie chciało jej się spać. Popatrzyła nieprzytomnym wzrokiem na Jamesa, który pisał od niechcenia kolejny już druczek. Zamrugała szybko, ale to nic nie dało. James umoczył pióro w kałamarzu i je strzepnął. Niestety zrobił to za gwałtownie. Lily siedząca naprzeciw niego krzyknęła głośno.
 - Potter ty ofiaro! Uważaj, co robisz!
 Podniósł głowę i przyjrzał się jej uważnie. Całą była w granatowe plamki. Największą miała na dekolcie. James parsknął śmiechem. Lily zmierzyła groźnym spojrzeniem, ale nic nie powiedziała.
 - Przepraszam…Mogę ci pomóc??
- Jeszcze, czego. – Warknęła ścierając atrament z twarzy i dekoltu końcem szaty.
Gdy uporała się z tym problemem wzięła druczek do ręki, ale wcale nie miała ochoty pisać. Potarła ręką oczy i potrząsnęła głową, aby nie usnąć. – Prześpij się trochę. Ja to zrobię za nas oboje.
- Powiedział spokojnie James nie przestając pisać.
- Potter ty jednak czasami myślisz wiesz? –Ziewnęła Lily i odchyliła się do tyłu na krześle.
 James uśmiechnął się i wyjął różdżkę. Wypowiedział zaklęcie i już po chwili ich pióra same pisały. Lily zasnęła na dobre. James siedział i wpatrywał się w nią. Lubił patrzeć na nią szczególnie jak spała. Nie widział, co prawda wtedy jej oczu, ale ona nie widziała jego. I to był plus. Bo ostatnio momenty, w których ich spojrzenia się krzyżowały nie należały do najprzyjemniejszych.
Pióra skończyły przepisywać ich zadanie. James spojrzał na zegarek. Dochodziła dziesiąta. Za oknami było już ciemno. Powinni już wracać do wieży. Ale nie chciał jej budzić. Wyglądała na bardzo zmęczoną. Poczekał jeszcze chwilę i wstał. Podszedł do niej po cichu. Delikatnie dotknął jej ramienia. Otworzyła oczy i spojrzała na niego zaspana.
 - Jak się dasz co cię zaniosę do wieży. – Powiedział James. Lily przyjrzała mu się i skinęła bez słowa głową. Nie kwapiła się do wstawania. I wierzyła, że James jest na tyle silny, że ją uniesie. Faktycznie Potter bez problemu uniósł ją do góry jak piórko. Lily zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła się do jego piersi. Miał bardzo przyjemne perfumy. Z jego ciała emanowało dziwne rozleniwiające ciepło. Jakie to było przyjemne uczcie. W jego ramionach czuła się bezpiecznie jak nigdy. Teraz w ogóle jej nie przeszkadzało, że to był on. Nawet po części odpowiadało. Prawdopodobnie żaden znany jej chłopak nie uniósłby jej z taką łatwością.
 Położyła głowę na jego barku i z powrotem zasnęła.
 James szedł bardzo powoli, aby jej nie obudzić. Przynajmniej tak to sobie tłumaczył. Tak naprawdę chciał jak najdłużej mieć ją w ramionach. Czuł jej równy i ciepły oddech na szyi. Gdy przytuliła się do niego mocnej miał wielką chęć już jej nigdy nie puścić. Serce biło mu szybko. Ręka Lily zsunęła się z jego szyi na ramię. Nie miał pojęcia, do czego to ma zaliczyć. Do zdobycia jej?? Chyba nie. Po prostu była zmęczona. Więc jej nie zdobył. Co gorsza dał się wykorzystać. Ale żył, więc druga opcja też odpadła.
 Był pewien, że to nic nie zmieni. Jutro rano z pewnością Lily wydrze się na niego o byleco.
 Gdy dotarł do portretu Grubej Damy podał jej hasło i wszedł do pokoju. W pokoju siedzieli tylko Mandy, Remus i Peter. Spojrzeli na niego zdumieni. James dał im znak żeby byli cicho i położył Lily na kanapie. Mandy szturchnęła Remusa w żebra i wskazała głową na sypialnie. Ten skinął głową i pociągną za sobą Petera. Gdy tylko zniknęli Lily otworzyła oczy i spojrzała na Jamesa. Uśmiechnęła się niepewnie i ziewnęła.
 James przyglądał jej się z zachwytem. Gdy ziewała bardzo przypomniała swoją kotkę. Tak zdecydowanie wolał jak była nie wyspana.
 - Teraz idź do dormitorium i się porządnie wyśpij.
 - Dobrze….
 James wstał z kolan i skierował się do swojego dormitorium.
- Jim…
- Tak?- Zapytał James odwracając się. Lily stała tuż za nim.
 - Dzięki.- Powiedziała szybko.
- Wiesz, że to była sama przyjemność dla mnie…- odpowiedział James czochrając sobie włosy w lekkim zakłopotaniu.
- W sumie dla minie też…
Lily chyba uznała, że za dużo powiedziała, bo zrobiła w tył zwrot i pognała do swojego dormitorium. Wpadła do pokoju i od razu wbiegła do łazienki. Zamknęła drzwi i oparła się o nie plecami.
- Idiotka.- Warknęła do siebie. – Ja się w nim nie bujnęłam. Przecież zachowuję się jak kretynka…
 - Lily!! – Meg zastukała w drzwi łazienki.- Musze tam wejść.
- Nie teraz!
 - Dlaczego wy zawsze musicie przeżywać sercowe rozterki w łazience?? Ja już nie mogę!!
 - Nie teraz Megi- powtórzyła Lily i zakryła twarz dłońmi.- Chyba jestem chora…
 - Taaak….- Powiedziała zza drzwi Mandy. Zaczęła głośno kaszleć. A to za bardzo zabrzmiało jak „Potter”.

5 komentarzy:

  1. Ojajajaja~! Jaram sie xD To... To. .. Jest takie... Az sie wyslowic nie moge! :3 Maaam bardzo wielka nadzieje, ze bedzie szybko nowy rozdzial! To jest moje ulubiony blog z opowiadaniem, u codziennie wchodze tu, zeby sprawdzic czy jest nowy rozdzial c:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo bardzo bardzo dziękuje :*♥
      Postaram się dodać nowy jutro lub w piątek :)

      Usuń
    2. Mam nadzieje, ze bedzie jutro > . < Ale nie bede Cie pospieszac c:

      Usuń
  2. Hmmm niedawno tu weszłam i od razu dodałam cię do ulubionych ( po przeczytaniu jednej notki :D) Masz super bloga i piszesz supcio notki! Życze weny i pomysłów na extra nocie! ( I ta notka była cooool!)

    OdpowiedzUsuń
  3. Woow.Super blog,super nocie normalnie SUPER.Przypadkiem tu trafiłam i naprawde bardzo mi się podoba. Przeczytałam już wszystkie nocie i są poprostu super ,podoba mi się twój blog i mam zamiar częsciej tutaj wpadać./ martynka

    OdpowiedzUsuń