piątek, 7 marca 2014

Szlaban Lily i Jamesa

- Potter, Evans wasz areszt zacznie się dzisiaj od razu po waszych lekcjach.

Wszystkie głowy zwróciły się w ich stronę. Lily, która pisała notatkę drżącą ręką wykrzywiła się i tak mocno przycisnęła pióro, że aż je złamała. Mandy, Liz i Megi wytrzeszczyły na nią oczy. Odwróciła wzrok i udawała ze zajęła się kleksem na pergaminie.

James nawet nie zareagował, siedział rozparty na krześle i uśmiechnął się szarmancko, gdy na niego spojrzeli. Gdy tylko dzwonek zadzwonił na przerwę Lily zgarnęła swoje rzeczy do torby i wyszła z klasy nie czekając na dziewczyny.

- Lil!! Lil zatrzymaj się!!- Liz złapała ją za ramię i zatrzymała siłą.

 Za nią nadbiegły Mandy i Megi.

- Co jest?? Czemu ty masz szlaban?? I to jeszcze z Potterem??

Lily nic nie odpowiedziała. Spuściła głowę i wzruszyła ramionami. Mandy przyjrzała się jej uważnie.

 - Te sto punktów to wasza sprawka nie?

 - Aha – przytaknęła Lily.

- Jak to się stało Lil??

 - Wiecie, co… – powiedziała Mandy nadal wpatrując się uważnie w Lily- Chyba sobie darujemy wróżbiarstwo nie?? Lilyn musi nam wieeele wyjaśnić.

Tak też zrobiły. Znalazły jakąś pustą klasę i porozsiadały się na ławkach. Zmusiły Lily do opowiedzenia całej historii. Nie było jej łatwo, bo czuła się potwornie głupio. Jak podejrzewała Amanda zrobiła jej wykład o debilnym zachowaniu a Liz i Megan były obrażone że Lily ich nie obudziła. Przesiedziały całą godzinę pocieszając Lily i żartując, że szlaban może wcale nie być zły. Liz podsunęła pomysł, że Lily teraz będzie miała okazję, aby poderwać Jamesa, ale dostała podręcznikiem do transmutacji i na tym się jej plany skończyły.

 Na Obronę przed czarną magią Lily poszła już w lepszym nastroju. Na szczęście nikt się nie dowiedział, że po części przez nią odjęto im te punkty. Choć cały czas była nerwowa i wydzierała się na wszystkich dookoła. Po zakończeniu lekcji Lily zostawiwszy swoje rzeczy w dormitorium udała się do gabinetu McGonagall. Poszła najdłuższą i najbardziej okrężną drogą, jaką znała. Dotarła tam grubo po czasie.

Jamesa jeszcze nie było. Nauczycielka kazała jej usiąść i poczekać na niego. Po jakichś pięciu minutach wpadł do gabinetu o mało nie wyrywając drzwi z zawiasów. Szata zjechała mu tak, że tylko jedną rękę miał w rękawie. Koszula była pomięta a krawat miał na plecach. Okulary miał przekrzywione a oko podbite. Z całą pewnością wracał z zażartej „wymiany zdań” ze Smarkiem lub jakimś ślizgonem.

- Przepraszam pani profesor… – Wysapał poprawiając sobie okulary.- Coś….Coś mnie zatrzymało…

 - Nie można tego nie zauważyć.- Warknęła nauczycielka i wstała zza biurka.- Postanowiłam, że przydzielę was do pomocy panu Flichowi. Przez tydzień będziecie po lekcjach, przez co najmniej trzy godziny dziennie wykonywać zlecone przez niego wam prace. Obydwoje jęknęli ciężko. Lily z tego powodu ze będzie musiała spędzać z nim popołudnia przez cały tydzień a on z powodu Flicha. Wyszła z gabinetu i zaprowadziła ich do składziku woźnego. On bardzo ucieszył się na ich widok.

Gdy McGonagall zniknęła im z oczu wcisnął im w ręce wiadra i szczotki do podłogi. Zaprowadził ich na piąte piętro i kazał szorować podłogę aż do końca korytarza. Zostawił przy nich swoją kotkę Panią Norris jako klawisza a sam udał się znaleźć dla nich inne zadanie na wszelki wypadek jakby się z tym szybko uwinęli. Jednak nie zapowiadało się na to, aby im szybko poszło. Od początku Lily nie odezwała się go Jamesa ani słowem.

 Klęknęła i zanurzyła szczotkę w wiadrze, ale nie bardzo rwała się do szorowania. James też nie od razu zabrał się do pracy. Tępo wpatrywał się w kubeł i szczotkę. Nagle dostał olśnienia. Przymocował sobie dwie szczotki do stóp potem wylał całe wiadro wody z płynem na podłogę i zaczął szorować podłogę w stylu figurowym. Lily podniosła głowę i spojrzała na niego zaskoczona.

 - Chodź Evans. To świetna zabawa.

 - Dziękuję, postoję. – Mruknęła podnosząc z podłogi się i odskakując, gdy przejeżdżał obok niej.

 - Zakładaj. – Rozkazał rzucając w nią kolejną parą szczotko-łyżew.- Przecież nie możesz się zachowywać jak dorosła!! Masz tylko piętnaście lat.

Po długich namowach uległa i założyła. Wyglądało na to, że miał niezłą zabawę, więc czemu miałaby nie spróbować?? Poza tym nie chciała żeby myślał, że jest sztywna.

James podjechał do niej i złapał za rękę. Chciała ją wyszarpnąć, ale ją trzymał mocno. Zakręcił nią w koło i przyciągnął do siebie. Lily jak na razie skutecznie oporowała. Nie bardzo mogła zaprzeć się nogami, więc odpychała go na wszelkie możliwe sposoby rękami.

 - Potter zostaw mnie lepiej- warknęła kolejny raz go odpychając. – Wiesz, że twoje tak bliskie przebywanie obok mnie źle się dla ciebie może skończyć.

- Oj Evans wiem. Ale wiem też ja nie uczę się na błędach. Zbliżył się do niej ponownie. Chciał ją objąć w pasie. Lily zamachnęła się tak jakby mała mu przyłożyć. Schylił się a ona tylko okręciła się wokół własnej osi. James zaśmiał się i złapał ją od tyłu w pasie. Teraz za bardzo nie mogła mu się wyrwać.

 - No teraz już mi nic nie zrobisz. – Szepnął jej do ucha uśmiechając się triumfalnie. Schylił się i pocałował ją w szyję. Lily cała zesztywniała. Wzięła głęboki oddech, zamknęła oczy i zagryzła wargi. Ciarki przeszły jej po plecach. Niestety nie ważne jak było to przyjemne musiała to przerwać.

 - Mylisz się. Nawet nie wiesz jak.- Syknęła poczym nadepnęła mu na nogę i wyplątała się z jego uścisku.

Jamesa jękną i wykrzywił się z bólu gdyż tą samą nogą kopną w nocy szafkę i nadal go bolała. Lily zaśmiała się i odjechała do tyłu robiąc obrót i jaskółkę jak w na łyżwach. James próbował też podskoczyć, ale wyrżnął tyłkiem na mokrą marmurową posadkę. Lily zaczęła śmiać się ponownie i okrążyła go robiąc ósemkę. Próbował wstać, ale nogi cały czas się mu rozjeżdżały. Lily w zbliżyła się i podała mu rękę w jakimś odruchu litości. James złapał ją, ale bynajmniej nie zamierzał wstać. Pociągnął ją tak, że wylądowała na nim. Złapał ją za nadgarstki i przyciągnął do siebie.

- Potter puść mnie.- Warknęła szarpiąc się.

- Jak coś mi obiecasz.- Powiedział James przyciągając jej twarz bliżej swojej.

 - Co?

 - Że się ze mną umówisz.

 Lily prychnęła pogardliwie i próbowała go odepchnąć. Jednak James trzymał ją za mocno.

 - W takim razie….Ej nie szarp się to nie będzie bolało…W takim razie będę zmuszony cię pocałować.

Lily wrzasnęła głośno i znowu zaczęła się szarpać. James uśmiechnął się zadowolony z jej reakcji, puścił jej nadgarstki i objął ją w pasie. Lily zaparła się rękami o jego ramiona i odchyliła się do tyłu jak mogła najdalej. James jednak nie dawał za wygraną.

 - No puść mnie!! Potter ja od tej chwili nie ręczę za siebie.

 - Czyli się umówisz??

 - NIE.

Lily odepchnęła go i tym razem skuteczne. Udało jej się wstać i oddalić się na bezpieczną odległość. James został na podłodze zły, że nie udało mu się podejść Lily. Wstał i spojrzał na nią niezadowolony. Puściła do niego oko i odjechała na koniec korytarza. W tej chwili usłyszeli zadowolone miauczenie Pani Norris. To był znak, że Flich się zbliża. Szybko zdjęli szczotko-łyżwy z nóg i rzucili się na kolana udając, że szorują podłoże.

- No no – mruknął z podziwem woźny. – Podłoga jak ta lala. Lily wstała z kolan i dopiero teraz zobaczyła, że naprawdę nieźle im to poszło. Dzięki ich wygłupom posadzka lśniła czystością. James uśmiechną się szeroko i puścił oko do niej. Zebrali wiadra i szczotki i wrócili do składziku.

Gdy wracali do wieży James próbował ją złapać za rękę. Ale nie dała się i przyśpieszyła kroku.

- Oj Lily- jękną James załamany, że kiepsko się sprawdza w roli podrywacza.

 - Nie trzeba…Umiem sama chodzić.

 Weszli do pokoju wspólnego obserwowani przez wszystkich znajdujących się w pokoju. James uśmiechnął się szyderczo i skierował się w stronę swojego dormitorium. Gdy znalazł się na szczycie schodów odwrócił się i spojrzał na Lily.

- Aha Evans – krzykną tak, że wszystkie głowy zwróciły się w jego stronę. – Dzięki za randkę.

- To nie była randka!! – Wrzasnęła Lily marszcząc brwi.

- Tak…no to jutro następna nie??

- To nie była randka – powtórzyła Lily tupiąc nogą.

 I tak to nic nie pomogło. Wszyscy gryfoni byli przekonani, że byli na randce. Przeciągnęła ręką po twarzy i usiadła koło Mandy na kanapie. Zaraz potem przyszła Liz w stroju do quidditcha taszcząc swoją miotłę. Za parę minut miała trening. Usiadła na podłodze i zaczęła polerować kij miotły. Mandy wpatrywała się w ogień na kominku i w skupieniu żuła długaśną żelkę z Miodowego Królestwa. Lily przyjrzała jej się dobrze. Nieobecność Remusa źle na nią działała.

Nagle z męskiego dormitorium wypadł zadowolony James z kompletnym sportowym stroju i z miotłą w ręce.

- DRUŻYNA DO MNIE!! – Wrzasnął tak głośno, że parę pierwszoklasistek aż podskoczyło z piskiem.

Liz podniosła się z niechęcią i powlokła się w jego stronę. Reszta drużyny zaczęła złazić ze schodów. Wszyscy obrzucali Jamesa morderczym spojrzeniem. Nie bardzo rwali się na trening od razu na początku semestru. Gdy jako ostatnia zjawiła się wiecznie spóźniona ścigająca Mallory Thimons, James powiódł ich na boisko.

On był w znakomitym humorze. Szedł przodem i pogwizdywał wesoło. Gdy wyszli na błonia odwrócił się i spojrzał na nich zaskoczony.

- Co wy tacy markotni?? Gdzie wasz bojowy duch?? Za tydzień przecież gramy mecz ze ślizgonami.

- James mówił ci ktoś że jesteś wkurzający – zapytał Jared Carter który był pałkarzem.

 - Nooo…parę razy Evans i chyba z miliard wy.

 Wszyscy westchnęli ciężko i weszli do szatni. Było zimno i wiał wiatr. Na dodatek zaczynał sypać śnieg. James albo rżnął głupa albo naprawdę nie zauważał, że warunki atmosferycznie nie bardzo sprzyjają grze. Cała drużyna uważała, że udawał.



 - I co? Jak tam szlaban?- Zapytała Meg siadając obok Lily i wyjmując z kieszeni małe lusterko. – Cholera wiedziałam, że nie powinnam się malować. Całą szminkę mi rozmazał.

- Zwyczajny jak szlabany. Nic szczególnego.

 Meg zaczęła poprawiać rozmazany makijaż a Lily przyglądała się badawczo Mandy, która od jakichś dwudziestu minut żuła tą samą żelkę kompletnie nie mając kontaktu ze światem zewnętrznym.

- Nic się nie działo??

 - Nie – powiedziała chyba za szybko Lily bo Meg i Mandy przewały swoje dotychczasowe zajęcia i spojrzały na nią zaintrygowane.

 - Całowaliście się??

 - Ja go nie pocałowałam!!- Krzyknęła Lily.

- Czyli on ciebie!!

 - Tak…to znaczy nie!!

 - Lilyn nie udawaj. On ci się podoba nie??

 - Nie no coś ty!!!

- A nie…

 Mandy wciągnęła końcówkę żelki jak spaghetti i złapała Lily za ramię. Zaczęły się kotłować.  Po chwili dołączyła do nich Megan. Próbowały wydusić z Lily odpowiedź, ale dzielnie się broniła. Z opresji uratowała ją, Pearl która by ratować swoją panią rzuciła się na Megi duszącą Lily. Megi z wrzaskiem spadła z kanapy i próbowała zrzucić z siebie kota. Mandy dostała ataku śmiechu na widok Meg z kotem na głowie. Wszyscy w pokoju przyglądali się im z zainteresowaniem. W prawdzie miały takie wystąpienia, co jakiś czas, ale nadal oglądali je z rozbawieniem.



 - Ała!! Liz widziałem to!! Ałaaa!! Jared!! Przestańcie!! To nie jest zabawne!! Ała!! Mark wiem, że teraz to ty!!

Cała drużyna uwzięła się, na Jamesa. Rzucali w niego kaflami i śniegiem, ponieważ przedłużył trening o godzinę. Warunki na dworze znacznie się pogorszyły, ale on zdawał się tego nie zauważać.

 - AŁA!! – Wrzasną James po tym jak dostał od kogoś śnieżką. – Dobra! Dość. Idziemy do zamku.

- Hurra!!! – Wrzasnęła cała drużyna. Wylądowali na ziemi i pobiegli truchtem do zamku. James westchną ciężko i poleciał na miotle za nimi. Cały był poobijany. Nie dość, że miał podbite oko po bójce z jednym pruchonem to jeszcze miał siniaki, które zrobiła mi własna drużyna. Zsiadł z miotły i wszedł do zamku.

Nagle w Sali wejściowej napadła go cała drużyna. Chłopcy wynieśli go na zewnątrz i wytarzali w śniegu. Nikt nie zawracał sobie głowy jego protestami i krzykami. Po chwili już wszyscy naparzali się śnieżkami. Najpierw Jared nasmarował śniegiem Liz potem Greg przyłożył Patrickowi a Liz oddała Jaredowi. Wrócili do zamku ze śniegiem za ubraniami i ze zmarzniętymi kończynami.

Wpadli do pokoju wspólnego i rozeszli się do sypialni. James cieszył się, że żaden jego kolega z dormitorium nie jest w drużynie. Teraz miał łazienkę tylko dla siebie. Wziął gorący prysznic i przebrał się w zwykłe ciuchy. Podszedł do lustra i uśmiechną się do swojego odbicia.

 - No James masz tydzień. Wykorzystaj go dobrze chłopie. – Powiedział do siebie, potargał włosy i zszedł do pokoju wspólnego wpatrywać się w Lily.


3 komentarze:

  1. Boże! Nie wiesz jak się cieszę, że już dziś nowy rozdział! :3 Życzę Ci weny i powodzenia w pisaniu!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuje :3
      Postaram się dodać next jutro lub w niedziele :D

      Usuń
  2. Notka świetna (jak wszystkie dotychczasowe) i fajnie by było jakby jutro była następna.

    OdpowiedzUsuń