piątek, 17 stycznia 2014

Błoto i niechciany pocałunek

- Szybko!! Zaraz tu będą
 - Ok. Spokojnie. Ale wiesz jak one się wściekną??
 - Remi wiemy i to będzie najfajniejsze!!
 - Ała Peter!!!
- Przepraszam…
Remus starł błoto z policzka i wymierzył solidnego kopniaka w tyłek Glizdogona. Znajdowali się aktualnie na piątym piętrze i produkowali wielką kałużę błota. Całkowicie ozdrowiały Rogacz kierował całą akcją. Trzymał mapę i przyglądał się pięciu małym kropkom zbliżającym się do miejsca ich pobytu. Pierwsza kropka, ( którą najczęściej obserwował) należała do Lily, druga do Liz, trzecia do Mand a czwarta do Megi. Biegły dość szybo. Raczej uciekały- przed piątą kropką, którą był Irytek. Syriusz namówił go, aby zagonił dziewczyny na piąte piętro i obiecał, że oni się już nimi zajmą. Polegist przystał na tą umowę. Zaatakował dziewczyny w Sali wejściowej rzucając w mnie balonami z wodą.
- Już – krzyknął James ciągnąc za róg kolegów- schowamy się tu i poczekamy…..
Tak też zrobili. Po paru minutach usłyszeli piski wystraszonych dziewczyn.

 - Lilyyy szybciej!! Ja nie mam zamiaru być cała mokra!! – Tutaj! Musimy go zgubić!!
Skręciły w lewo i…. PLUSK Wpadły do ogromnej i głębokiej kałuży błota. Całe były brudne, mokre i kompletnie zdezorientowane. Najgorsze było to, że ta kałużka to była raczej bagnem. Wszystkie zaczęły się powoli zapadać.
Nagle usłyszały szaleńczy śmiech za swoimi plecami. Odwróciły się z trudem, ( bo tkwiły po pas w bagnie) i ich oczom ukazali się humcwoci. Na widok ich rozbawionych min Lily i Meg dostały ataku ślepej furii. Lily zaczęła się wydzierać się, że powydłubuje mi oczy a Meg że obedrze ich ze skóry itp.
 Ale Liz zaczęła się śmiać i dała się wyciągnąć Syriuszowi.
 - Mandy pozwól, że ci pomogę – powiedział Remus wyciągając do niej rękę. Ona uśmiechnęła się i zaczerwieniła się od warstwą błota, ale nie miała nic przeciwko temu by jej pomógł. Skinęła głową i już po chwili stała na brzegu bagna w ramionach Remusa. James i Syriusz wspólnie wyciągnęli złą Megan. Tylko Lily siedziała nadal w bagnie i patrzyła na nich groźnie. James obawiał się, że gdy poda jej rękę ona go ugryzie.
 - Ej Evans chodź, bo błotko zaschnie….
- Spadaj poradzę sobie sama!! – Odepchnęła jego rękę i próbowała podciągnąć się i wyjść na brzeg, ale nie była w stanie. Najlepszym sposobem było by wygramolenie się na brzuchu, ale to nie wchodziło w rachubę. Podniosła głowę do góry i zobaczyła Jamesa stojącego nadal z wyciągniętą ręką. Prychnęła i podała mu rękę. James wyciągnął ją bez trudu i przyciągnął do siebie. Lily jednak zaczęła się wyrywać i razem wpadli do błota z głośnym pluskiem. Remus spojrzał porozumiewawczo na resztę. Po chwili wszyscy wymyślili jakiś pretekst, aby się szybko ulotnić.
- Zdrajczynie – mruknęła Lily patrząc za nimi. James wyskoczył szybko z błota i ponownie jej pomógł się wydostać. Następnie znowu ją objął i przyciągną do siebie. Zanim się zorientowała był już za blisko.
 - Do twarzy ci w błocie Lily. – Powiedział i mimo jej wszelkich oporów pocałował ją.
Był to pierwszy pocałunek każdego. Lily mimo woli zamknęła oczy i przestała się wyrywać. Jednak po jakimś czasie go głowy Lily zaczęło dochodzić, co właśnie robi. Opamiętała się i odepchnęła go. Poparzy na nią zdziwiony. Uśmiechną się i chciał coś powiedzieć, ale w tej chwili dostał mocno pięścią po twarzy. Mało brakowałoby stracił równowagę i runą na podłogę. Zamrugał szybko oczami i popatrzył na nią.
Stała z zaciśniętymi pięściami, na twarzy pojawiły się czerwone wypieki. Nie ulegało najmniejszej wątpliwości, że była na niego wściekła.
- Nigdy – powiedziała trzęsąc się ze złości – nigdy więcej tego nie RÓB!!! Nie masz prawa!! Zatkała sobie usta dłonią i pobiegła korytarzem.

- Lawendowe mydło- powiedziała Lily i weszła do łazienki prefektów. Rzadko korzystała z tej łazienki, ponieważ była ona dość daleko od wieży Gryffindoru. Nie lubiła paradować w szlafroku po korytarzach. Teraz postanowiła zrobić wyjątek. Potrzebowała długiej i solidnej uspakajającej kąpieli.
Nalała do basenu ciepłej wody i odkręciła swój ulubiony kran z płynem. Cały basen wypełnił się różowymi małymi obłoczkami. Zdjęła ubranie i weszła do wody. Przepłynęła parę razy basen i oparła się na łokciach o brzeg. Serce waliło jej jakby biegła, co najmniej dwa kilometry. Odetchnęła głęboko.
Wściekłość powoli ustępowała. Nabrała piany na dłoń i dmuchnęła w nią. Zamknęła czy i dotknęła palcem ust. Uśmiechnęła się. Teraz dzięki Potterowi miała zaliczony pierwszy pocałunek. Jeszcze nigdy nie była aż tak blisko chłopaka. Jeszcze teraz czuła dotyk jego ust. Gdyby on nie był taki to chętnie by to powtórzyła. Na chwilę dostała ataku śmiechu, ale potem spoważniała i powiedziała do siebie głośno:
- NIE. To przecież Potter. Przecież on jest kompletnym idiotą!!
Położyła głowę na zimniej marmurowej posadzce i starała się poukładać myśli. Wydawało jej się, że chyba Potter dostał za mocno. W sumie to było przyjemne. Lily znowu zła na siebie potrząsnęła głową.
- Potter – powiedziała głośno- to jest Potter on ma zakaz nawet patrzenia na mnie. Już nigdy w życiu nie pocałuje mnie.
Posiedziała jeszcze trochę w wannie. Ale gdy skóra na rękach zaczęła jej się marszczyć uznała, że ma dość. Wyszła i ubrała się w szlafrok. Spojrzała na zegarek. Była już dziewiętnasta. Miała ochotę iść spać. Obawiała się tylko czy jak zobaczy Pottera to zapanuje nad sobą. Nie wiedziała czy go zlać jeszcze raz czy się uśmiechnąć?

 - Co mnie podkusiło?? Cholera jasna!!- Myślał James. Siedział na wieży Astronomicznej i patrzył na gwiazdy. Często tu przychodził, gdy chciał pobyć sam. Ostatnio zdarzało się to coraz częściej. Policzek jeszcze bardzo go bolał. Siniak murowany.
Wywiesił nogi poza murek i spojrzał w dół. To była chwila. Lily była tak blisko. W pewnym sensie jego marzenie się spełniło. Tylko, że nie miał w planie oberwania po twarzy. Ich pierwszy pocałunek wyobrażał sobie zupełnie inaczej. A scenariusz tego zdarzenia układał sobie niejednokrotnie w głowie. Miało być romantycznie, wspaniale….Ale nie było. Tylko, dlatego że nie zapanował nad sobą. Uderzył się ze złości pięścią w czoło.
 - Ała – mruknął do siebie. – Najpierw mnie Lily bije a potem sam się uszkadzam. Rozejrzał się po błoniach. Było prawie ciemno. Księżyca nie było prawie widać. Nikogo nie było. James poczuł się taki samotny. Nie długo miały być jego urodziny. Zazwyczaj urządzał wielką imprezę kończącą się dopiero o świcie.
Teraz nie miał na to ochoty. Wychylił się bardziej, aby zobaczyć okna wieży Gryffindoru. Policzył pięć okien od dołu po lewej stronie i znalazł okno dziewczyn z jego roku. Ktoś stał w oknie, ale to nie była Lily. Dziewczyna miała o wiele dłuższe włosy i była niższa. Prawdopodobnie była to Mandy.
 Żałował, że teraz była kolej Syriusza opiekowania się mapą huncwotów. Wymieniali się nią, co tydzień. Gdy James miał ją w posiadaniu najczęściej siadał wieczorem nad nią i wpatrywał się w maleńką postać Lily poruszającą się po dormitorium. Wtedy czuł, że jest z nią, pomimo że ona nie wiedziała o tym. Nagle zachwiał się i złapał mocniej murku. Wieża była bardzo wysoka. Ładnego samobója strzeliłby sobie przez nieuwagę. W końcu wstał i skierował się do w stronę wieży.
 Gdy dotarł na miejsce, w pokoju wspólnym było jeszcze parę osób. Na kanapie siedzieli bardzo zajęci sobą Liz i Syriusz. Remus jak zwykle coś czytał a przerywał tylko by sprawdzić Glizdogonowi pracę na historię magii lub zerknąć ukradkiem na Mand, która siedziała na parapecie i schylała się, co chwila by pomóc w pracy domowej Megan siedzącej na podłodze i ciągnącej ją, co chwila za nogę. Ona także zerkała przelotnie na niego. James westchnął i poszedł do sypialni.
 Przeszukał sterty rzeczy leżących łóżku i pod łóżkiem, ale nigdy nie mógł znaleźć mapy. Wychylił się zza drzwi i popatrzył znacząco na Łapę. Zakreślił w powietrzu prostokąt a potem rozłożył ręce, aby mu uświadomić, że nigdzie nie może jej znaleźć. Syriusz pojął, o co chodzi, odsunął Liz na chwilę i klepną się znacząco po kieszeni szaty. James podszedł do niego i wyciągnął rękę. Pochwycił pergamin i wbiegł na schody. Odwrócił się, aby podziękować Syriuszowi, ale ten zajęty był tłumaczeniem Liz, czym był ów kawałek pergaminu.
W tym momencie przez dziurę w za obrazem przeszła Lily. Była ubrana w szlafroki i miała mokre włosy. Zapewne wracała z łazienki prefektów. Wiedział, że rzadko tam chodzi. Podniosła oczy i spojrzała na niego. Zmarszczyła brwi i zagryzła wargi. Potem odwróciła głowę i wbiła wzrok w swoje pantofle. Mimo jej starań on zauważył, że kąciki jej ust drgnęły lekko. James wszedł szybko do dormitorium zatrzaskując za sobą drzwi. Oparł się o nie plecami i rozwinął mapę. Lily weszła do swojej sypialni i podeszła do okna. Położył się na swoim łóżku. Głowę podparł ręką i wpatrywał się w mapę. Nie miał pojęcia, że ona także myśli o nim. I zastanawia się, „ Co do jasnej cholery się ze mną dzieje”??

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz