wtorek, 14 stycznia 2014

Wypad do Hogsmeade

- Liz…Liz… Liza podniosła głowę i spojrzała na Syriusza.
Siedział on po skosie do nich więc musiał się dość wychylić. Położył się na stole i wołał Liz głośno.
 - Czego – zapytała dość opryskliwie.
 - Może wybrałabyś się do Hogsmeade??
Liz obrzuciła go groźnym spojrzeniem ale Lily zobaczyła w jej oczach coś co wskazywało na to że się z tego ucieszyła.
- Nie. Mam inne plany- powiedziała i wróciła do swojej jajecznicy.
Syriusz zdziwił się ale nic nie powiedział. Usiadł na krześle i popatrzył na Jamesa. Wyglądało na to że na taką odpowiedź nie był przygotowany. Lily uśmiechnęła się do Liz. Ta odwzajemniła uśmiech ale chyba była trochę zawiedziona że się tak Black łatwo poddał.
- Evans…ej Evans…- teraz James siedział w tej samej pozie co poprzednio Syriusz.
 Lily posłała mu długo trenowane przed lustrem spojrzenie pod tytułem „ Odwal się Potter” i kiwnęła głową na znak że jakaś część jej uwagi właśnie została mu poświęcona.
 Ale i tak było wiadomo że nic nie zdziała bo powiedział do niej po nazwisku. A to działało na nią jak czerwona płachta na byka.
 - Co powiesz na randkę dzisiaj w Hogsmeade??- zapytał James szczerząc zęby w uśmiechu.
 - Och oczywiście – zaszczebiotała Lily uśmiechając się ironicznie- Pod warunkiem że nie z tobą. James skrzywił się i wrócił na miejsce obok Łapy. Lily była pewna że teraz się załamią ale oni zaczęli się śmiać jakby nic się nie stało. Dziewczyny wymieniły zaskoczone spojrzenia.
- No cóż James- powiedział Syriusz czochrając sobie włosy i udając głos Jamesa gdy mówił do Lily. Nagl -wychodzi na to że jesteśmy dzisiaj wolni….
 - Oj Łapo to nie dobrze…- powiedział piskliwym głosem Potter który miał udawać zapewne połączenie głosów Lily i Liz. – Ja wiem z kim możemy się umówić na randkę!!
- Tak??
 - Tak!! Możemy iść RAZEM na randkę. Bez dziewczyn…
Już zaczynali działać dziewczynom na nerwy. Lily zacisnęła rękę na brzegu stołu. Liza już miała im coś powiedzieć gdy Lily pociągnęła ją do wyjścia. Meg i Mandy także wstały. James i Syriusz nadal udawali że wybierając się razem na upojną randkę we dwoje.
- Po co nam baby – zaśmiał się James gdy one były już koło wyjścia z wielkiej sali. Lily słysząc to nie wytrzymała. Odwróciła się i powiedziała do nich tak głośno i wyraźnie aby wszyscy słyszeli.
 - Ojej ale jesteście biedni!! Żadna dziewczyna was nie chce to się na chłopców przerzuciliście??!! James i Syriusz zbaranieli a cała szkoła ryknęła śmiechem. Lily Uśmiechnęła się złośliwie i poszła do wieży gryffindoru szykować się do wyjścia.


- Uff…. jak zakupy mogą być męczące- Mandy usiadła ciężko przy stoliku. Było sobotnie popołudnie Całe trzy godziny chodziły po sklepach w Hogsmeade. Było bardzo gorąco. Obładowanie zakupami Weszły do Trzech Mioteł aby napić się czegoś zimnego.
- Tak. – przytaknęła Liza kładąc swoje rzeczy na krześle obok
– Lily idź po napoje teraz twoja kolej. Lily skrzywiła się.-Nie…. teraz Meg powinna iść- powiedziała i wskazała głową na Megan siedzącą w lewym roku sali.
Ona jedna umówiła się z kimś na sobotnie wyjście do Hogsmeade. Zaprosił ją kolega jej starszej siostry. Wszystkie jej po cichu zazdrościły. Nie mogły się powstrzymać by nie zerkać na nich co chwila. – Ok. woda goździkowa, sok malinowy i moja woda sodowa z syropem. Lily usiadła przy dziewczynach stawiając przed nimi ich napoje. Spojrzała na Meg i westchnęła.
- W Hogwarcie jest około dwustu chłopców. Dlaczego żaden z ich nas nie zaprosił??
- Ja miałam nadzieję że mnie Syriusz zaprosi żeby się pogodzić….. – powiedziała zrezygnowana Liz mieszając rurką swój sok.
- Na pewno się zdążycie pogodzić…- powiedziała Mandy pocieszająco.
- Mand jesteś niepoprawną optymistką. Pożycz mi tego trochę….- jęknęła Liza patrząc na huncwotów siedzących niedaleko.
 - A ty kim jeszteś Liż??- zapytała zaciekawiona Lily trzymając swoją słomkę w zębach.
- Realistką .
- Nie poprawną?? – zapytała uśmiechając się Mandy.
- Może być…..

 - A dziwiliście się że chciałem być szczurem- powiedział zadowolony Peter.
 Od swojego powrotu do dormitorium był wielokrotnie zmuszany do opowiadania ze szczegółami reakcji dziewczyn. Nareszcie to on był w centrum uwagi
- A Lily… to niezłe nogi ma. Dobrze to było widać jak stała na łóżku.
 - Glizdek nie dręcz mnie- zaśmiał się James.
- Właśnie nie znęcaj się psychicznie – udał oburzonego Syriusz. – wiesz że numer z jeleniem by nie przeszedł. Chociaż teraz wydaje mi się że za dużo widziałeś.
 Wszyscy zarechotali radośnie. James spojrzał na Lily. Wyglądała ślicznie. Jak zawsze. Rozmawiała z dziewczynami i śmiała się. Lubił na nią patrzeć. Szczególnie gdy ona go nie widziała. Gdy uśmiechała się jej oczy błyszczały. A gdy na niego patrzyła zamiast przyjaznych ogników w jej oczach płoną zimny zielony ogień. Podejrzewał że nigdy nie dostąpi zaszczytu patrzenia na przyjazny błysk w oku Lily. Tak bardzo chciałby chociaż raz by do niego się uśmiechnęła. Ale gdy tylko miał okazję z nią pogadać robił z siebie głupka. To bardzo oddalało go od szansy zaimponowania jej. Wiedział o tym dobrze ale jednak nie mógł się powstrzymać. Zawsze mówił sobie „ raz kozie śmierć, może to jej się spodoba”. Jednak nigdy się jej żaden jego numer nie spodobał. Nawet popisowy z miotłą i bijącą wierzbą. Westchnął i spojrzał na swoich przyjaciół.
- Musimy już iść już do zamku. – powiedział Remus podciągając rękaw i patrząc na zegarek.
 - Tak. Musimy wypróbować nasze skarby- Syriusz podniósł torbę z łajno bombami i uśmiechnął się do nich.
Wstali i skierowali się do wyjścia. James odwrócił się by zobaczyć czy dziewczyny też się zbierały. Liz i Mandy wzięły swoje torby i rozmawiały. Ale Lily stała ze swoimi zakupami w rękach i się nie ruszała. Wyglądała tak jakby o czymś intensywnie myślała. Nagle potrząsnęła głową i odpowiedziała coś Liz która wołała ją dośc długo. 

1 komentarz:

  1. Och taaaak kocham twojego bloga :***
    Rozdział świetny :)))

    OdpowiedzUsuń