niedziela, 19 stycznia 2014

Lekcja Historii Magii, zlelone włosy i szlaban u Lily Evans

Gorąco, cicho i duszno. Taka atmosfera panowała w klasie Historii Magii. Lily bezskutecznie walczyła z sennością. Oczy same jej się zamykały a umysł powoli popadał w otępienie. Odłożyła pióro i potarła dłońmi twarz. Od paru dni miała ochotę nie wstawać z łóżka. Źle spała i wstawała zmęczona. Aby nie usnąć zaczęła przyglądać się wszystkim do koła.
Liz podparła głowę na dłoni i dziabała swój pergamin piórem robiąc na nim raz po raz zielone kleksy.
 Meg zapisała swój arkusz do połowy. Lily wychyliła się i przyjrzała się uważnie temu, co jej przyjaciółka notowała. Po paru zdaniach o rebelii goblinów słowo „powstanie” przechodziło zgrabnie w „KOCHAM ALANA”. Raczej nie zdziwiło to Lily. Zostawiła Megan z jej małą obsesją i zaczęła obserwować resztę klasy.
Mandy pisała z zawrotną prędkością każde słowo profesora Binsa. Lily postanowiła, że podziękuje jej kiedyś za to. Sama nie miała nawet kolorowego pojęcia, co swym nudnym głosem dyktuje nauczyciel.
Remus także pisał. Biedny chłopak. Robił wszystko, aby jego koledzy zdali. Zapewne po lekcji da im notatki i pomoże odrobić pracę domową. Lily odwróciła głowę i spojrzała na pozostałych huncwotów.
Syriusz produkował setny już chyba papierowy samolocik, Peter wpatrywał się tępo w okno a Potter….Cóż…Potter po prostu spał. I nawet chrapał. Ale mógł być spokojny. Jego samopiszące pióro (najwspanialszy prezent na trzynaste urodziny od kolegów) notowało za niego.
Po tym jak ją pocałował zachowywała się jakby nigdy nic. Nie powiedziała o tym przyjaciółką i nie rozmawiała z nim o tym. Po prostu nic się nie stało. NIC.
 W tym momencie James otworzył oczy, ziewną potężnie i przeciągnął się. Gdy podniósł głowę jej oczom ukazał się duży żółto-zielony siniak jej autorstwa. Na początku było on bardziej fioletowy, ale już po tygodniu zmienił kolor. Lily parę razy zastanawiała się jak on wytłumaczył kolegom to, co miał na policzku.
 Tak naprawdę James nic nie tłumaczył. Jego przyjaciele domyślili się wszystkiego i o nic nie pytali. Był on im wdzięczny, bo potraktował tego siniaka jako wielką porażkę. Teraz Lily było trochę głupio. Nawet myślała żeby z nim pogadać, ale on unikał jej jak ognia. Przed koleżankami udawała, że cieszy się z tego, że nie słyszy tego irytującego „ Evans umówisz się ze mną??”. Ale czy na pewno??


Po obiedzie Lily udała się do biblioteki. Musiała napisać pracę z Historii Magii oraz przygotowywać się do sprawdzianu z Zielarstwa. Nie dość, że miała zamiar zabrać kilka książek Megan poprosiła, aby przyniosła jej jeszcze dwie. Lily zgodziła się, ale teraz pluła sobie w brodę. W sumie wracała z biblioteki z kilkoma opasłymi tomami. Nic nie widziała zza tych książek. Szła dosłownie na oślep. W pewnej chwili przyśpieszyła kroku. Wydawało jej się, bowiem, że słyszy śpiew Irytka za sobą. Od czasu, gdy gonił ją i jej koleżanki rzucając balonami z wodą, bała się, że go spodka. Była już blisko wieży Gryffindoru, gdy nagle na swojej drodze spotkała przeszkodę. Siła uderzenia była tak duża, że Lily wraz z książkami wylądowała na podłodze. Rzuciła się do zbierania swoich pomocy dydaktycznych. Przeszkoda, którą okazał się James Potter także kucnął, aby jej pomóc.
 - Znowu ci utrudniam życie….- Powiedział nieśmiało pomagając jej pozbierać porozrzucane dokoła książki- Przepraszam zamyśliłem się…
- Nie da się ukryć- westchnęła Lily i sięgnęła równocześnie po tą samą książkę, co on. Wstali naraz trzymając nadal książkę po obu końcach. Lily spojrzała na niego i nie wiedziała, co powiedzieć. Przeniosła spojrzenie z jego oczu na lewy policzek. Poczuł jej zielone spojrzenie i zasłonił siniak dłonią.
 - Potter- powiedziała nieśmiało Lily – ja chyba ci za mocno przyłożyłam…
 - Nie przejmuj się – powiedział uspokajająco i uśmiechnął się łobuzersko. – To był najsłodszy lewy sierpowy, jakim oberwałem. Lily wytrzeszczyła na niego oczy. Normalny to na pewno nie był. On jakby czytał w jej myślach ukłonił się i odszedł pogwizdując wesoło. Wzięła swoje książki i odeszła. Już nie miała wyrzutów sumienia i mogła na niego wrzeszczeć. I tak zrobiła. Już następnego dnia.

 - POTTER!! Ty idioto, co ty mi zrobiłeś???
- Ależ Evans tak to pasuje do twoich oczu…..
 Lily obrzuciła go nienawistnym spojrzeniem. Jej włosy….Jej duma i chwała…. Były….Były zielone… Potter i jego koledzy wlali jej coś do pucharu, z którego piła sok dyniowy na śniadaniu. Z początku Lily nic nie zauważyła, ale gdy usłyszała stłumione chichoty huncwotów w głowie zaświtał jej pomysł, aby sprawdzić, co się dzieje. Bo ich śmiech nigdy nie wróżył nic dobrego. Odwróciła szybko głowę w ich stronę tak, że grzywka spadła jej na oczy. Z przerażeniem stwierdziła, że zamiast kasztanowych kosmyków na głowie ma włosy koloru młodej wiosennej trawy. Pierwszym podejrzanym był oczywiście, Potter. Spojrzała na niego a on parsknął śmiechem. Strzał w dziesiątkę. Jej koleżanki patrzyły na nią bezradnie.
- Potter – powiedziała Lily przez zęby- natychmiast to cofnij albo tym razem skrzywdzę cię na stałe.
- Evans nie złość się – powiedział James uśmiechając się zawadiacko- Powinnaś być wdzięczna…..
Lily wytrzeszczyła na niego oczy. Syriusz od razu zrozumiał, o co chodziło jego przyjacielowi. – No tak Evans. Przez pół życia wyglądałaś jak marchewka….
- A teraz wyglądasz jak natka.
Lily zamknęła oczy, aby nie rzucić się na nich z pięściami. Zdecydowanie wolała wyglądać jak marchewka przynajmniej ten kolor był bardziej naturalny. Przez głowę przeleciało jej kilka sposobów, aby dać nauczkę Potterowi, ale tylko jeden wydał jej się właściwy.
James przez cały ten czas obserwował zmiany nastroju na jej twarzy. Nie był zdziwiony, gdy była wściekła, ale z tego stanu po paru minutach przeszła w zadowolenie. To było jego zdaniem bardzo podejrzane.
W tym momencie Lily otworzyła oczy i uśmiechnęła się do niego jadowicie.
 - Więc Potter jak ci się ten kolor tak bardzo podoba to zapraszam ciebie i Blacka na szlaban jutro…powiedzmy o trzeciej.
- Niestety – powiedział James targając włosy i uśmiechając się – wczoraj nauczyciele byli w tak dobrej formie, że w tym tygodniu mam zajęte wszystkie wolne terminy. Niestety nie uda mi się ciebie wcisnąć….Mam sześć szlabanów.
- Ależ nasza firma świadczy specjalne usługi dla naszych wiernych klientów – powiedziała Lily jadowicie- Do sześciu szlabanów dodajemy jeden gratis!! Powiedzmy w ten piątek po południu.
 - Trening quidditcha.
- Jeden opuścisz…- powiedziała Lily patrząc na niego i uśmiechając się z satysfakcją.- Black i Pettigrew wy też przyjdziecie potowarzyszyć Potterowi.
James, Peter i Syriusz byli wściekli, ale nic nie mogli zrobić. Lily uśmiechnęła się widząc ich wściekłe miny. Potem odwróciła się do Mandy i popatrzyła na nią błagalnym wzrokiem. Mandy właśnie przeglądała szybko książkę do zaklęć. Po chwili znalazła odpowiedzenie zaklęcie i przywróciła naturalny kolor czupryny Lily.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz