czwartek, 23 stycznia 2014

Urodziny Jamesa cz.2

Wieczorem Remus zaciągnął Jamesa do biblioteki pod pretekstem znalezienia materiałów na karną pracę domową Rogacza. Mimo starań kolegów James i tak wiedział, że coś się szykuje. Luniak wcale nie interesował się, co pisał James.
- Remi…
 - Co?? – Zapytał zupełnie nie przytomnym głosem, Remus odkładając jakąś książkę na stół.
- Może byś mi to łaskawie sprawdził?? – Mruknął James podsuwając mu zapisany pergamin pod nos.
- Eee…no dobra…- Remus wziął wypracowanie Jamesa i zaczął czytać na głos- „ Przez 250 lat ludzie wszystkich warstw społecznych byli przekonani, że ich życiu zagraża spisek czarownic. Nikczemnicy zaprzedani idei przekonania….Ja i tak wiem, że cos szykujecie!! Co roku to samo. Wymyślcie coś innego tępaki. Na pewno teraz wejdziemy do pokoju wspólnego a tam czekają na mnie wszyscy z imprezą”.
- I co? – Zapytał James robiąc niewinną minę.
 - Dobre – odparł obojętnie Remus odkładając kartkę i nerwowo zerkając na zegarek. Chyba w ogóle nie zwrócił uwagi, co Rogaty napisał na pergaminie. James przyjrzał mu się uważnie a potem popatrzył na swoje dzieło. Pokręcił głową ze zrezygnowaniem i zmiął kartkę. Wstał i odniósł książki na półki pod okiem czujnej bibliotekarki. Remus także się podniósł. Razem zaczęli wędrować schodami w górę do wieży Gryffindoru.
- Hasło kochaneczki- zapytała Gruba Dama.
- Kryształowa kula- powiedział podekscytowany James.
Przeszedł przez dziurę za obrazem i stanął jak wryty.

- Lily gdzie jesteś?? – Liz wsadziła głowę do dormitorium i rozejrzała się za przyjaciółką. Lily usiadła szybko na łóżku chowając coś pod poduszką. Liz uniosła lekko jedną brew i już miała zapytać Lily, co to było, ale do pokoju weszła Mandy.
 - Liz miałaś przynieść tą książkę. Bez niej nic nie zrobimy.
- Ach tak już….
Obydwie wyszły szybko z dormitorium pomóc przygotowywać imprezę dla Pottera a Lily odetchnęła z ulgą. Głupio by się czuła gdyby dziewczyny odkryły, co robiła. Znowu usiadła na łóżku po turecku i wyjęła małe zawiniątko z pod poduszki. Schyliła się i wyjęła z torby zielony papier do pakowania prezentów. Owinęła zawiniątko dokładnie w papier i przewiązała czerwoną wstążką. Popatrzyła na swoje dzieło i uśmiechnęła się krzywo. Potem sięgnęła ponownie do torby i wydobyła z niej kawałek pergaminu, pióro i kałamarz. Położyła się na brzuchu i zaczęła skrobać piórem po pergaminie.
Gdy skończyła skrzywiła się ponownie i zamazała całą kartkę. Wzięła jeszcze jeden pergamin. Napisała parę zdań, ale i to jej się nie podobało.
Zamazała i pogniotła jeszcze wiele kartek i dopiero na szesnastej napisała coś, co ją w miarę zadowoliło. Chociaż i tak wyglądało źle. Westchnęła ciężko i zatknęła kartkę za wstążkę.
- Lily – Liz ponownie weszła do pokoju – Potrzebuję twojej opinii. Chodź.
- Już….Już idę – powiedziała wstając z łóżka i strącając ręką paczuszkę za łóżko by Liz jej nie dostrzegła.
 Wyszły obie do pokoju wspólnego. Dekoracje, które przygotowali gryfoni wyglądały całkiem nieźle. Syriusz stał na środku i wszystkim dyrygował. Liz podeszła do niego i objęła go w pasie. Lily usiadła na fotelu niedaleko i przyglądała się im ukradkiem. Łapa właśnie odwrócił się i namiętnie pocałował Liz w szyję. Liz uśmiechnęła się i zarzuciła mu ręce na szyję pozwalając na dalsze pieszczoty.
 Lily zagryzła wargi i odwróciła głowę. Coraz częściej było jej przykro widząc Liz i Syriusza albo Meg i Alana. Też jak one chciała być przytulana i całowana. Też chciałaby ktoś patrzył na nią z takim uwielbieniem. Potrząsnęła głową i rozejrzała się po pokoju, aby już więcej nie myśleć o Lizie i Łapie tulących się obok niej.
 - Lily podaj mi tą książkę, na której posadziłaś tyłek.- Mandy podeszła do niej cała rozanielona. Prawdopodobnie, dlatego że pod nieobecność Remusa to ona rzucała wszystkie czary i wiedziała wszystko.
 - Oj Mad przepraszam- powiedziała Lily wyciągając spod siebie niewielką książkę w szafirowej okładce.
 - Dobra – powiedziała do siebie Mandy kartkując książkę. – O jest! Zobaczymy, co potrafię jak mi się tylko napiszę, co mam robić.
 Lily przyjrzała się kartce, którą Mand wyciągnęła z pomiędzy kartek.
Były to instrukcje rzucania zaklęcia Intisiblo powodującego znikanie niektórych rzeczy. Mandy wygładziła kartkę( choć nie była wcale pognieciona) i przeczytała ją jeszcze raz wodząc po niej palcem z góry na dół.
Lily uśmiechnęła się pod nosem. Dokładnie wiedziała, dlaczego jej przyjaciółka tak się zachowuje. Powód był prosty: ów instrukcje napisał Remus. Lily dobrze znała jego pismo – literki były okrąglutkie i drobne. Tak to z całą pewnością pisał on. Mady schowała pergamin do kieszeni i zastosowała się do instrukcji.
 - Intisiblo- powiedziała głośno i zatoczyła delikatny łuk nadgarstkiem.
Wszystkie dekoracje stały się niewidzialne. Po pokoju przeszedł cichy pomruk podziwu. Mady uśmiechnęła się triumfalnie i zatknęła sobie różdżkę za ucho.
- Teraz wszyscy do sypialni. – Zakomenderował Syriusz – Wyjdźcie dopiero jak dam wam znak.
Wszyscy rozeszli się. Pokój był zupełnie pusty. Lily i jej koleżanki także poszły do swojego dormitorium. Meg, Liz i Mandy zaczęły się przygotowywać do imprezy. Wszystkie wyciągnęły ze swoich kufrów ubrania i zaczęły w nich przebierać. Jednak Lily usiadła na swoim łóżku i tylko im się przyglądała. W pewnym momencie Liz podniosła głowę i spojrzała na Lily.
- Lily czemu ty się nie szykujesz??
- Ja nie idę…
- Dlaczego??- Zapytała Meg, która właśnie czesała długaśne włosy Mandy. – Kto tak powiedział??
- Ja – mruknęła, Lily biorąc Pearl na kolana i drapiąc ją za uchem.
- Musisz iść…na ostatniej imprezie…-w tym miejscu Meg zrobiła przerwę, bo Lily skrzywiła się przypominając sobie jak James próbował ją pocałować. – Nie było za przyjemnie, ale….Musisz iść.
- Nie muszę. Poza tym nie mam się, w co ubrać.
 Liz wstała z dziwną miną i zaczęła zbliżać się do Lily. Ta zepchnęła Pearl z kolan, chwyciła poduszkę i zakryła się nią. Meg i Mandy także zbliżyły się do niej. Wspólnie złapały, Lily za nogi i zawlokły do łazienki. Potem wróciły do pokoju i wygrzebały z szafy Lily śliczną zielono-beżową sukienkę z cienkiego i zwiewnego materiału.
- Nieee- jęknęła, Lily, gdy Mandy podała jej sukienkę. – Mama mi ją wcisnęła na siłę. Nie założę jej. Wyglądam w niej jak…
 - Cicho!! Będziesz ładnie wyglądała- ucięła Liz.
- Gryzie…i ma za duży dekolt. – Lily nadal walczyła by nie iść na imprezę.
 - Nie jęcz – powiedziała ostro Liz i zaczęła malować powieli Lily jasno zielonym cieniem. W tym momencie usłyszały donośny gwizd z pokoju wspólnego.
 To był umówiony sygnał, aby zejść na dół. Liz szybko skończyła malować Lily, chwyciła swój prezent dla Jamesa i szybko wyszła z dormitorium. Meg i Mandy zrobiły to samo. Mand zatrzymała się w progu i pogoniła Lily.
- No szybciej. Za dwie minuty chcę cię widzieć we wspólnym.
- Dobrze- powiedziała Lily. Mandy wyszła a Lily została sama. Wyjęła spod łóżka swój prezent dla Jamesa i przyjrzała mu się. Potem westchnęła ciężko i wyszła z dormitorium.

James stanął na środku pokoju wspólnego i otworzył usta ze zdziwienia. Podejrzewał, że jak tylko wejdzie wszyscy rzucą mu się składać życzenia i rozpocznie się wielka balanga. Ale w pokoju wspólnym nie było ani pół osoby. Remus przeszedł obojętnie obok Jamesa i wszedł do dormitorium. Rogacz poszedł za nim nie wiedząc, co o tym myśleć. Gdy wszedł do sypialni jego przyjaciele nawet nie zareagowali. Remus zniknął w łazience, Peter spał na swoim łóżku a Syriusz bazgrał coś na pergaminie cicho pogwizdując. Bardzo go to wkurzyło. Łapa przecież wyrazie nie sugerował, że coś szykują na wieczór. Podszedł do swojego łóżka i rzucił na nie torbę. Usiadł tyłem do drzwi i zdjął szkolną szatę i rozluźnił krawat.
 Nagle usłyszał ciche trzaśnięcie drzwi i głośny gwizd. Odwrócił się szybko, ale po jego kolegach nie było ani śladu. Wstał i powoli podszedł do drzwi. Przyłożył do nich ucho i zaczął nasłuchiwać. Z dołu słychać było odgłosy kroków i szepty. Uśmiechnął się pod nosem i powolutku otworzył drzwi. Jednak nic nie zobaczył. Na dole było zupełnie ciemno. Wszedł na schody i zamknął za sobą drzwi. Zaczął ostrożnie schodzić po schodach.
Gdy był już w połowie światło nagle się zapaliło i usłyszał ryk wszystkich gryfonów zebranych na dole.
 - WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO JAMES!!!
- Ha wiedziałem!! – Krzyknął triumfalnie i zbiegł po schodach.
Wszyscy rzucili się składać mu życzenia i dawać prezenty. Od Remusa dostał wspaniały zestaw do pielęgnowania miotły a Syriusz i Glizdogon podarowali mu książkę pod tytułem „ 200 najbardziej pomysłowych czarodziejskich dowcipów”. Reszty prezentów nawet nie pamiętał. Znało go tyle osób. Prawie każdy coś mu podarował.
- Parę już wymyśliliśmy wcześniej, ale reszta jest świetna- powiedział Syriusz wręczając mu prezent.
- Na pewno się przyda- powiedział James.
 Po życzeniach wszyscy wzięli kieliszki z szampanem i wznieśli toast na cześć Jamesa. Potem Syriusz nie wiadomo skąd przytargał czarodziejskie radio i włączy muzykę. Niektórzy zaczęli tańczyć inni rozeszli się do pokojów a jeszcze inni rozsiedli się wygodnie i rozmawiali.
 James usiadł na jednym ze stołów i przyglądał się wszystkim. Jego wzrok zatrzymał się na Lily adorowanej przez jakichś dwóch starszych chłopców. W pierwszej chwili chciał do niej podejść, ale się powstrzymał gdyż wyraźnie podobało jej się towarzystwo tych gości. Też na niego spojrzała.
Uśmiechnęła się delikatnie i podniosła swój kieliszek. James odwzajemnił gest poczym oboje wypili resztki swojego szampana z kieliszków.
 Zabawa była wspaniała. Jedynym momentem nie przyjemnym do Jamesa było to jak jedna z jego wielbicielek wyciągnęła go na parkiet podczas jakiejś wolnej piosenki. W ogóle nie zważała na jego protesty, że kiepsko tańczy czy nie ma teraz ochoty.
Na szczęście profesor McGonagall wkroczyła do pokoju informując ich, że przekroczyli o dwie godziny limit czasu imprezowego. Wszyscy z głośnym jękiem rozeszli się do pokoi. James uwolnił się z objęć nachalnej fanki i pomógł sprzątać swoim przyjaciołom. Chciał jeszcze podejść do Lily, ale gdzieś zniknęła. Wszedł szybko do dormitorium i zajął pierwszy łazienkę. Mył się tak długo aż Syriusz znowu zaczął się dobijać do drzwi.
- Już wychodzę – krzyknął i wyszedł z wanny.
Ubrał się w nową czarną piżamę, którą dostał sową od rodziców i wyszedł z łazienki. Ominął okładających pięściami Remusa i Syriusza, którzy walczyli o miejsce w kolejce do łazienki i usiadł na łóżku.
Poprawił poduszkę. Coś zaszeleściło. Włożył rękę pod poduszkę i wyjął małe zawiniątko przewiązane czerwoną wstążką. Wyjął małą kartkę zza wstążki i przeczytał.
Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin
 Mam nadzieję ze będą Ci dobrze służyć
 Lily
 Rozwinął papier. Na kołdrę wypadła para purpurowo-złotych rękawic do quidditcha. Uśmiechnął się szeroko i od razu je założył. Żaden prezent się nie liczył. Mimo że były to zwykłe rękawice były najwspanialsze. Bo od Lily. Położył się na plecach i wyciągnął ręce przed siebie. Cały czas na nie patrzył. W końcu ręce opadły mu na brzuch a oczy same się zamknęły.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz