środa, 15 stycznia 2014

Niebezpieczeństwo na jakie nieświadomie się godzisz nosząc krawat

- Potter właśnie CIEBIE szukałam – powiedziała odsuwając twarz od niego.
Oczy Jamesa zrobiły się wielkie jak talerze od obiadu O mało nie upadł na podłogę ale nie wypuścił jej z objęć .
- M…mnie?? Evans…ty się dobrze czujesz??
 Lily pokiwała głową ale już bez entuzjazmu gdy powiedział do niej po nazwisku. Wyplątała się z jego rąk i odsunęła się na bezpieczną odległość.
- Taaak….- powiedziała i wychyliła się zza jego ramienia. Stali tam Syriusz i Peter. – pogadamy na osobności??
Nie czkając na odpowiedź pociągnęła go za szatę z dala od kolegów.
- Słuchaj mnie uważnie. Dzisiaj o ósmej pod lasem koło jeziora.
- Randka??- zapytał James z błyskiem w oku.
- Nie.- warknęła – Masz przyjść z Blackiem. Nic mu nie mów. Powiedz że idziecie na spacer…
- Czyli chcesz się z nami spotkać?? We troje??
W tym momencie Lily nie wytrzymała. Złapała go za krawat i znowu zrównała ich twarze. Jednak teraz nie uśmiechnęła się. Przeciwnie była bardzo poważna.
 - Słuchaj Potter- wycedziła przez zęby powoli i wyraźnie by na pewno zrozumiał. – To nie będzie randka. Ja przyprowadzę Liz , ty Blacka. Muszą się pogodzić bo mi odbije od jej ciągłego jęczenia.
- Tak jest pani komandor. – powiedział salutując- Mam tylko jedno pytanie…
 - Czy coś z tego nie zrozumiałeś??
- Tak…my ich zostawimy nie?? I co będziemy robić jak się będą godzić??
- Nic Potter. Pójdziemy osobno do zamku i pójdziemy spać. Osobno – dodała widząc jego minę.
- Zobaczymy Evans…- zaczął James ale ona przyciągnęła go bliżej za krawat podduszając go trochę przy okazji.
- Czy czegoś nie zrozumiałeś- powtórzyła wyraźnie poirytowana.
- Wszystko rozumiem… – sapnął James. – Naprawdę…
 - Super- powiedziała Lily. Uśmiechnęła się ponownie, wyminęła go i poszła w stronę wieży. James podszedł do Syriusza i Petera masując sobie czerwoną pręgę na szyi. Syriusz opatrzył na niego trochę wystraszony. James kiwną na nich aby poszli za nim. Łapa poluzował sobie krawat. Na wszelki wypadek.

- Lilyn zimno mi. Chodź już….
- Cicho.
- Wróćmy…
- Nie.
Liz chciała zawrócić ale Lily złapała ją za łokieć i zaprowadziła w stronę lasu. James i Syriusz już tam siedzieli. Dziewczyny były by wcześniej ale Liza bardzo się opierała. Liz na widok chłopaków zaczęła się szamotać.
- Nie – powtórzyła Lily. – Pogadasz z nim na spokojnie i się nareszcie pogodzicie. Popchnęła ją w stronę zdziwionego Blacka a sama kiwnęła na Pottera. Ten jednak się nie ruszył. Westchnęła i złapała go za rękę odciągając na bezpieczną odległość. – Mówiłaś że wrócimy do zamku. – powiedział James.
 - Cicho. – szepnęła Lily kładąc mu rękę na ustach. – zostaniemy na wszelki wypadek…
- Mhmmmh…
- Co??
- Jasz chczesz wiecieć to zabiesz reke- wymamrotał James odciągając rękę Lily ze swojej twarzy. – Na wypadek jakby Liz zaatakowała Syriusza?? Lily westchnęła i pokręciła głową z politowaniem. Wychyliła się zza drzewa by sprawdzić jak się miały sprawy Liz i Blacka. Usiedli na brzegu jeziora i rozmawiali. Najwyraźniej postanowili wykorzystać szansę i pogodzić się. Lily uśmiechnęła się zadowolona z siebie. No trudno- pomyślała. Będę musiała znosić Blacka ale Liz będzie zadowolona. Z rozmyślań wyrwał ją dreszcz który przeszedł jej po plecach. Teraz ona poczuła że faktycznie było zimno. A potem zdała sobie jeszcze z czegoś innego. Nadal trzymała Jamesa za rękę. A raczej on ją trzymał. I to mocno. Gdy zdała sobie z tego sprawę od razu wyszarpnęła swoją dłoń z jego. Zrobiła to dość gwałtownie aż zaskoczonemu Jamesowi okulary zsunęły się z nosa.
- Ej Lily uważaj….Teraz ich nie zajdę… Lily popatrzyła na niego zdziwiona. Pierwszy raz od dłuższego czasu Potter wypowiedział jej imię.
- Nie pomożesz mi nie?? Evans słyszysz??- zapytał poirytowany. Klęczał i szukał w krzakach swoich okularów.
- Nie. Idę do zamku. Potter…- warknęła Lily i odwróciła się na pięcie. James westchnął i umieścił sobie okulary na nosie. Pokręcił głową ze zrezygnowaniem. Znowu zawalił sprawę. Popatrzył na Liz i Syriusza którzy przytuleni wracali do zamku. Wbił ręce w kieszenie bluzy i poszedł w stronę jeziora. Usiadł na dużym kamieniu gdzie wcześniej siedzieli Liz i Syriusz. Popatrzył na duże drzewo po lewej stronie. Miał wielką ochotę walnąć w nie głową z całej siły.

 - Na cześć Lily hip hip….
- HURRAA!! – wrzasnęły dziewczyny ściskając Lily tak że kości o mało jej nie po pękały. Liz była taka szczęśliwa. Wszystkie były. Urządziły sobie małą imprezę piżamową w dormitorium. Tańczyły, śpiewały i co chwila wybuchały śmiechem. Niestety też co chwila zza ścian słyszały krzyki by wreszcie się zamknęły. Nie miały najmniejszego zamiaru.
- Śpię dzisiaj z tobą w łóżku!!- krzyknęła Liz gdy Lily odciągnęła kołdrę by się położyć.
- Ja też chcę – krzyknęła Mandy.
- A ja mam sama spać?? Wszystkie zaczęły krzyczeć że chcą spać z Lily. To był raczej problem bo łóżka mieściły najwyżej dwie osoby.
- Zsuwamy łóżka – zarządziła Lily. Dziewczyny rzuciły się do przemeblowania. Nie przejmowały się łomotaniem młodszych dziewczyn z dołu. Wszystkie ułożyły się na dwóch łóżkach i gadały do północy.
Meg opowiadała o chłopaku ( Alan Savill lat 16, dom Hufflepuff, prefekt , ścigający w drużynie pruchonów) którym była na randce poprzednią sobotę ( „jest taki słodki!! A jaki mądry i wysportowany..”) ,
Liz o Syriuszu i jak się z nim godziła ( „ powiedział że były strasznie głupi i nigdy się to nie powtórzy”)
a Mandy o Remusie i o tym jak znalazła z nim wspólny język ( „ A wiecie on wiedział co to jest Śmierciotula, a wy nie matoły”).
Tylko Lily nie miała o czym mówić. Nie była z tego powodu smutna.
- Lilyn tylko ty nie masz pary…- powiedziała Meg. Odwróciła głowę w stronę Lily i zobaczyła że ta się uśmiecha.
- Nie potrzebuje na razie….
- Ale później by się przydał….- powiedziała z niewinną minką Mandy. Megi uśmiechnęła się u ciemnościach. Ona była uważana za znawczynie wszystkich chłopców godnych uwagi w szkole. Teraz w głowie zawitał jej genialny pomysł. Postanowiła jakiegoś znaleźć dla przyjaciółki. Więc zaczęła wymieniać wszystkie imiona , nazwiska i parametry.
Dziewczyny odrzucały każdego po kolei twierdząc iż :
„ Jest za wysoki dla niej” ,
„Przystojny ale ma szparę po między jedynkami i jak się uśmiecha to za bardzo widać”,
„Sepleni”
albo po prostu „ Nie pasuje do niej”.
Dyskutowały dobrą godzinę obsmarowując prawie wszystkich facetów ze szkoły. Miały przy tym niezłą zabawę. W końcu ustaliły że dwóch pasowało by do Lily.
- Co ty o nich sądzisz Lily??- zapytała Mandy odwracając się do przyjaciółki.
Lily nie wypowiedziała się na temat Macka i Swena.
Bo nie była za bardzo w stanie. Chrapnęła tylko głośno i mruknęła coś niewyraźnie.

James przyszedł dużo później. Gdy tylko wszedł do dormitorium Syriusz jąkając się zaczął mu dziękować. James uśmiechną się tylko i powiedział „ nie ma za co”. Poszedł do łazienki. Wziął długą kąpiel. Dopiero jak koledzy zaczęli się dobijać wyszedł z wanny i założył piżamę.
Spojrzał w lustro. Był na siebie zły. Nie wiedzieć dlaczego.
- Rogal jak nie wyjdziesz za chwilę to wyważymy drzwi.!!
 - Już idę – zawołał. Spojrzał jeszcze raz w lustro, potargał sobie włosy i wyszedł z łazienki.
Gdy tylko przeszedł przez próg wylało się na niego ogromne wiadro lodowatej wody. Był potwornie zaskoczony. Wrzasnął głośno i popatrzył na swoich przyjaciół. Remus, Syriusz i Peter leżeli na podłodze dusząc się ze śmiechu.
- Tak?? – zapytał James otrzepując się jak pies z wody. – Tak mi dziękujecie??
- Nie – powiedział Peter – Syr już podziękował to jest kara za zajmowanie łazienki. James uśmiechnął się i złapał poduszkę ze swojego łóżka. Rzucił nią w Petera. Potem sam dostał poduszką od Syriusza. Rozpętała się prawdziwa woja na poduszki.
Pierze było wszędzie ( nawet kilka piór wpadło Jamesowi do ust). Remus siedział na łóżku i przyglądał się im. Zazwyczaj nie brał udziału w bitwach ale gdy dostał poduszką w głowę nie mógł pozostać obojętny.
Mieli dobrą zabawę prawie do północy. Odgłosy zza ściany wskazywały że dziewczyny także świętują i dobrze się bawią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz